15/6/2018 0 Comments Green Velo 2018 - Kodeń - Chełm: kuwtun, jezioro Białe i namiot w centrum miastaPoranek w Kodeniu znów wita nas pełnym słońcem. Po miłej rozmowie i wspólnym śniadaniu z właścicielką agroturystyki ruszamy na spotkanie z kolejnym, czwartym już dniem na Green Velo. Na drogę dostajemy same dobre słowa. Dzień czwarty: Kodeń - Chełm (119 km) Centrum Kodenia oddalone jest o kilka minut jazdy od ul. Morwowej, miejsca naszego noclegu. Nasz wzrok przyciąga tutejsza Bazylika i stojący obok Dom Pielgrzyma. Faktycznie, wygląda na luksusowy. Cóż, jacy pielgrzymi, taki i ich dom. Bazylika też spływa bogactwem. Jak zwykle dziwi mnie głoszona przez duchownych wyższość świata duchowego nad materialnym, z ich jednoczesną, słabo maskowaną, pogonią za ziemskimi bogactwami. Cóż. Za miastem rozpędzamy się na idealnie gładkiej drodze wojewódzkiej nr 816, zwanej Nadbużanką. Jedzie się pięknie. Jest pusto a otaczające nas lasy iglaste uwalniają cały swój aromat prosto w nasze nosy. Jest i śródleśny MOR. W Sławatyczach przybijamy piątkę brodaczom - lokalnym symbolom doświadczenia życiowego i bogatego w przeżycia, długiego życia. Pochód brodaczy odbywa się w trzech ostatnich dniach grudnia. Mieszkańcy Sławatycz żegnają w ten sposób stary rok. - A wiecie, co to kuwtun? - mówi do nas śpiewnie pani opiekująca się muzeum w Hannie. Chwilę wcześniej zaprosiła nas do tutejszego muzeum, położonego tuż przy rynku. O kuwtunie nic nie wiemy. - To takie włosy przez 30 lat albo i więcej nieścinane, splątane, smarowane tłuszczem. Mieszka tu niedaleko taka babcia, która jest przekonana, że gdyby obcięła swój kuwtun, straciłaby wzrok... Dla uzupełnienia naszej wiedzy przewodniczka czyta nam wiersz o kuwtunie, pisany lokalną gwarą, z którego udaje mi się wydedukować, że babcia ze splątanymi włosami to ktoś w rodzaju szeptuchy. Miło nam się słucha tego śpiewnego języka, a sympatia ta okazuje się działać w dwie strony, bo i nasz śląski akcent cieszy naszą gospodynię. Oglądamy eksponaty muzeum - wyroby lokalnych szwaczek i malarzy, a także sprzęty sprzed lat, gdy woda w Bugu była tak czysta, że ryby można było łapać prosto z łodzi długim na kilka metrów rodzajem harpuna, a kołyski z wikliny były czymś normalnym w każdym domu i nikt nie nazywał ich koszami Mojżesza i nie sprzedawał ich w horrendalnych cenach, jak dziś ;) Jest i retro rower marki Peugeot, na którym mieszkaniec wioski (albo okolicy?) trzaskał nieprawdopodobne ilości kilometrów. Mieli krzepę ludzie kiedyś, nie ma co. A potem robi się szeroko, przestronnie. Aż człowiek zaczyna głębiej oddychać. Wrażenia dopełnia MOR z wieżą widokową, z której można objąć wzrokiem całą tę spokojną okolicę. Przejeżdżamy przez Włodawę, wypatrując zjazdu nad Jezioro Białe, które wypatrzyłem na mapie przy MORZe. Mijamy oznakowany zjazd, bo oznaczał by dla nas kilka dodatkowych kilometrów. W Okunince próbujemy przedostać się nad wodę przez pole namiotowe, ale jest ogrodzone. Wchodzimy więc w wąską dróżkę między polem a domkami jednorodzinnymi i po chwili przecieramy oczy ze zdumienia. Ogromne jezioro z krystalicznie czystą wodą i zupełnie pusta, niewielka plaża. jakby specjalnie tu na nas czekała. Po kilku godzinach jazdy w upale kąpiel jest najpiękniejszą nagrodą, nie czekamy więc długo... Jezioro Białe to bardzo ciekawy zbiornik. Jego woda posiada I klasę czystości a jej widzialność (przezroczystość) jeszcze kilka lat temu dochodziła tu aż do 5 metrów. (używanie zbiornika do celów rekreacyjnych stale tę widzialność zmniejsza). Co więcej woda zawiera związki srebra, które przeciwdziałają rozrostowi glonów i zabijają bakterie - jezioro więc samo się oczyszcza. Po kąpieli nabieramy nowej energii, a szlak wreszcie sprowadza nas ze ścieżki przy drodze i prowadzi w lasy, a konkretnie do Sobiborskiego Parku Krajobrazowego. Mimo dość dziurawych i piaszczystych dróg i dróżek tempo mamy dobre i na przerwę zatrzymujemy się dopiero przy ośrodku "Pompka" w Woli Uhruskiej. Są tu pokoje, a niedaleko agroturystyka. Ale jest dopiero 17:30, przed nami najpiękniejsza pora dnia - czas pomarańczowego słońca. Zaopatrujemy się więc w tutejszym sklepie w to, co niezbędne do jedzenia i ruszamy dalej, przed siebie. Przed nami piękny odcinek spokojnymi asfaltowymi drogami, przez niewielkie wioski. Jedzie się tak dobrze, że w pewnym momencie decydujemy się dokręcić te kilka kilometrów więcej i dojechać do Chełmu. Mapa Green Velo obiecuje, że w samym centrum miasta jest pole namiotowe. Szukając adresu trafiamy pod budynek MORiS-u. Wchodzę do środka i zaglądam przez okienko do recepcji. - Przepraszam, czy mają tu państwo pole namiotowe? Na mapie jest, ale tu go nie widać... - A mamy proszę pana, mamy, ale dość drogie! - odpowiada mi pani zza okienka. - To znaczy? - 8 zł za osobę będzie ok? Takie żarty się pani trzymają.
Polem okazuje się być pusta połać skoszonej trawy tuż przy wejściu do budynku, pomiędzy boiskiem a sąsiadującymi z nim ogródkami działkowymi. Mamy tu wszystko, co potrzebne do szczęścia rowerowemu turyście: zamykane na kluczyk, przestronne pomieszczenie z WC i prysznicem, a w recepcji prąd, czyli można ładować do woli telefony i inne powerbanki. Jesteśmy tu sami, ale za to pani recepcjonistka jest tutaj całą noc i obiecuje zerkać na nas zza okienka. Po prostu luksusy! I to za 8 zł. PS. O 22:00, gdy bezpiecznie schowani z namiocie znajdujemy się na płynnej granicy między jawą a snem coś zaczyna dziwnie szeleścić niedaleko namiotu. Działkowicze? Zwierzęta? Nasłuchujemy przez chwilę, ale wkrótce zmęczenie wygrywa z ciekawością. Sprawa zresztą szybko wyjaśnia się rankiem. Pozostałe dni tej wycieczki: dzień 1 dzień 2 dzień 3 dzień 5 dzień 6 dzień 7
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |