16/6/2018 0 Komentarze Green Velo 2018 - Chełm - Szczebrzeszyn: zalew Żółtańce, MOR-widmo i wzorowy MPRPoranek pod chełmskim MORiS-em wstaje słoneczny i to od razu wygania mnie z namiotu. Od razu też otwieram oczy ze zdumienia: obok nas stoi jeszcze jeden namiot, a gdy zasypialiśmy, na pewno go tam nie było. Wyjaśnia się sprawa nocnych szelestów! Przy recepcji spotykam dziarską, młodą rowerzystkę, która z godną pozazdroszczenia energią jednocześnie pakuje sakwy i obiera zielone ogórki. Dzień piąty: Chełm - Szczebrzeszyn (101 km) - Jeżdżę sama, bo na co dzień pracuję z ludźmi, uczę angielskiego. Na wyjeździe chcę od tego odpocząć - wyjaśnia, a ja dobrze znam te klimaty. Rozmowa toczy się wartko, jeden temat goni drugi. Wymieniamy wspomnienia z wypraw, cele, plany na kolejne wycieczki. Dobrze jest tak z rana poznać drugą osobę w ciężkim stadium cyklozy. Uświadamiam sobie, że mijaliśmy podczas tych pięciu dni ok. 5 samotnych rowerowych podróżniczek. Strasznie mi się podoba, że dziewczyny wychodzą poza schemat, łamią niestety u niektórych wciąż trzymający się mocno stereotyp roli kobiety we współczesnym świecie, i zwyczajnie spełniają swoje marzenia. Oby tak dalej! A my tymczasem suszymy namiot na słońcu i pakujemy swój majdan na nasze rumaki. Czas na nas! Jeszcze tylko szybkie zakupy w Biedronce z panoramą na sanktuarium na Górze Chełmskiej i równie szybka refleksja - tutaj ludzie nie przypinają rowerów pod sklepem! Za Chełmem robi się widokowo i szeroko. Pięknie! Za jednym z MORów czeka na nas piękna nagroda - Zalew Żółtańce. Od razu widać, że nie jesteśmy na Śląsku - u nas w słoneczną sobotę plaża byłaby pełna już od godziny 08:00, piszczałyby dzieci, dymiłyby grille, a piwo lałoby się strumieniami.Tymczasem tutaj cisza. Na jednym z pomostów rowerzysta, na drugim starsze małżeństwo. Plaża świeci pustkami, w czystej wodzie nikt nie pływa. Bar z piwem otwierają dopiero o 11:00. Takie najwyraźniej są uroki okolicy, w której przestrzeni jest więcej, a ludzi mniej. Po tak przyjemnej przerwie mamy ochotę na jakieś wyzwanie. 26 km nieprzerwanej jazdy do następnego MOR-u w Siennicy Różanej brzmi idealnie. Szkoda tylko, że okazuje się to być MOR-widmo, MOR którego nikt nie widział. A może to my go przegapiliśmy? Nieważne, w zamian dostajemy przejazd przez fragment Skierbieszowskiego Parku Krajobrazowego. Polne i leśne dróżki są miłą odmianą od ostatnich, dość asfaltowych odcinków. Odcinek nieprzerwanej jazdy wydłuża się nam do 38 km, a zasłużoną przerwę robimy na rynku w Krasnymstawie. Wypijam obowiązkowo kefir "Krasnystaw", a do tego zamawiamy dużą pizzę - cena dnia - 15 zł! Coraz bardziej lubię te wschodnie ceny... Z zapasem energii w żołądku ruszamy dalej. Głównie spokojnymi, lokalnymi drogami. W pamięci na pewno zapisuje się nam MOR z wieżą widokową przy zalewie Nielisz. Na nocleg postanawiamy dotrzeć do Szczebrzeszyna, a konkretnie na pole namiotowe wskazane przez mapę Green Velo. Okazuje się ono być tuż przy szlaku, przy drodze nr 74, na terenie Restauracji Klemens, która ma status MPR-u czyli miejsca przyjazdnego rowerzystom. Brzmi idealnie. Co prawda obok restauracji nie widać niczego, co przypominałoby pole, ale pamiętając przykład chełmskiego MOSiR-u nie zrażam się tym i ruszam do recepcji. - Dzień dobry, czy mają tutaj państwo pole namiotowe? - Chwileczkę, muszę zadzwonić do szefowej - odpowiada niepewnie pani za barem. Pojawia się z powrotem po paru minutach. - Mogą państwo rozłożyć namiot, cena za namiot to 40 zł - wyjaśnia. "Dużo" myślę sobie, ale z drugiej strony miejsce nie jest złe, tuż przy szlaku, to czemu nie. - A w którym miejscu są toalety, łazienka? - pytam. - Niestety dostępu do toalet i łazienki nie ma... No cóż, cyć może właścicielka restauracji "Klemens" zwyczajnie chciała nas spławić, oferując nam pole namiotowe bez dostępu łazienki i toalety? Dlaczego jednak jej restauracja widnieje na mapie Green Velo jako pole namiotowe i Miejsce Przyjazne Rowerzystom? Ale co tam, ta wycieczka jest zbyt piękna, żeby takie coś mogło popsuć nam humor. Nie chcąc się zrażać do szczebrzeszyńskiej bazy noclegowej, dzwonimy do agroturystyki "Sen na Roztoczu", która również ma status Miejsca Przyjaznego Rowerzystom. I to jest strzał w dziesiątkę! Właściciele są przemili i pomocni, ale przede wszystkim świetnie przygotowani na przyjęcie rowerzystów! W garażu stoi chyba z 20 gotowych do wypożyczenia nowiuteńkich i porządnych trekkingowych rowerów, właściciel ma ogromną walizę niezbędnych rowerowych narzędzi, oferuje również transport rowerów samochodem w razie awarii na szlaku. Długo opowiada mi, jak wyglądał proces przyznawania statusu MPR-u, jakie musiał spełnić wymogi. Jestem pod wielkim wrażeniem tego miejsca i podejścia właścicieli. Nie tylko są świadomi istnienia szlaku Green Velo, ale też wspaniale z tego faktu korzystają, jednocześnie będąc wymarzoną bazą noclegową dla rowerzystów. Dostajemy uroczy pokoik z własną łazienką (jeden z wymogów dla MPR-u) i wiemy, że na pewno cudownie tu wypoczniemy przed dalszą trasą. Wniosek na dziś? Są MPR-y i MPR-y. Mam nadzieję, że tych pozytywnych jest i będzie coraz więcej! Pozostałe dni tej wycieczki: dzień 1 dzień 2 dzień 3 dzień 4 dzień 6 dzień 7
0 Komentarze
Twój komentarz zostanie opublikowany po jego zatwierdzeniu.
Odpowiedz |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |