Trzy dni wystarczyły, by znów poczuć radość, jaką niesie Beskid Niski: święty spokój pustych szlaków, głęboki oddech wielkich przestrzeni, zieleń w tysiącach odcieni i oczywiście siódme poty wylewane podczas (pchania roweru) jazdy. W tle szum Wisłoki w Magurskim Parku Narodowym. Zapraszam do lektury!
4 Comments
W końcu tu jestem. Beskid Niski, o którym myślałem od tylu tygodni, otacza mnie z każdej strony swoją dziką i garbatą powierzchnią. Postanawiam pojeździć po nim na totalnym luzie, bez planu i gdzie mnie oczy poniosą. A ponoszą mnie w całkiem fajne miejsca. Zapraszam do lektury!
Im dłużej siedzę w mieście i działam według schematu "dom-praca-dom", tym bardziej marzę, by zapomnieć o cywilizacyjnej narośli na ciele naszej planety i zagubić się w tym, co dzikie, prawdziwe i nienaruszone. Po kilku miesiącach bez wyjazdów potrzeba ta była tak silna, że jedynym miejscem, w jakim spodziewałem się poczuć oczyszczony z osadu codzienności była Łemkowszczyzna w Beskidzie Niskim - kraina która już raz zaczarowała mnie swoim odludnym klimatem. Było tak i teraz, a dzięki temu, że poruszałem się na rowerze, miałem możliwość zobaczenia więcej, i to w krótszym czasie niż ostatnim razem. Rwące rzeki i bocian czarny w sercu Magurskiego Parku Narodowego, noc spędzona samotnie w chatce w Nieznajowej, podczas której gwiazdy były na wyciągnięcie ręki, ciągnące się po horyzont łąki w dawnym Regietowie Wyżnym i wszechobecne przestrzenie, które wypełnia jedynie cisza - tak zapamiętam spędzone tu trzy dni i tego wspomnienia będę się trzymał... aż do następnej wyprawy!
Drugiego dnia naszej łemkowskiej wyprawy wchodzimy wgłąb Magurskiego Parku Narodowego, kierując się następnie na Wołowiec i Świątkową Wielką, by marsz zakończyć w schronisku Bacówce PTTK w Bartnem. Każdy etap trasy ma swój koloryt: poprzecinana wstęgą rzeki Zawoi opustoszała ścieżka przez Park Narodowy, wabiące swoim kolorytem cerkwie, zatopione w zalesionej dolinie pozostałości po Świeżowej Ruskiej, a także przypominające bieg z przeszkodami dojście do Bacówki w Bartnem.
Czasem znajdujemy to, czego szukaliśmy w miejscu, w którym w ogóle się tego nie spodziewamy. Przytrafiło mi się to w Beskidzie Niskim, na wyprawie, której pomysłodawcą była Justyna z bloga EtnoEko, a ja dołączyłem do niej w ostatnim momencie. Celem Justyny było poszukiwanie śladów po nieistniejących już łemkowskich wsiach. Ja tymczasem niespodziewanie znalazłem tam cudowne odosobnienie na dzikich, niemal nieuczęszczanych szlakach. Tak sobie właśnie wyobrażałem drogę św. Jakuba w Hiszpanii, a dostałem to tu, na południu Polski. Stąd też nazwa - Camino de Łemko, niczym Camino de Santiago - droga, na którą na pewno jeszcze kiedyś wrócę.
|
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |