Dziś słońce piecze jeszcze mocniej niż wcześniej, a płaski dotąd świat nieco się fałduje. Znów żonglujemy szlakami rowerowymi, które same nam wpadają pod koła. Ze Strzelców Opolskich jedziemy na południe. Tam, na tle rozległych pól, wybija się wyraźnie sylwetka Góry św. Anny, na którą nie mamy ochoty się pchać. Pomysły na kierunek trasy kwitną bujnie. Wygrywa szlak św. Jakuba, w tych stronach wyjątkowo malowniczy. Prowadzi nas przez Czarnocin i Zimną Wódkę (wieś, nie flaszkę) do Toszka. Na tamtejszym rynku, skwiercząc w południowym słońcu ustalamy, że spontan spontanem, ale dzisiejszy nocleg musi być w pobliżu zbiornika wodnego. W ten sposób nasza trasa zatacza dość powykręcaną pętlę (która właściwie przypomina rybę) - kierujemy się pod Lubliniec, do ośrodka nad stawem Posmyk. Jak się okazuje, jest to miejsce dość... nietuzinkowe. Zapraszam do lektury! Z Szymiszowa wyruszamy na Strzelce Opolskie, ale nawet nie wjeżdżamy do centrum. Plan zmienia się z minuty na minutę - odbijamy na południe, w kierunku wsi Dolna. Dookoła tyle przestrzeni, że aż dzwoni w uszach. Auto jedno na kilka minut. Suniemy! Za Dolną wjeżdżamy wgłąb kolorowego dywanu pól. Tu ciekawostka: przed nami wzbijając tumany kurzu wjeżdża mały fiat. Właścicielka w słomianym kapelusz parkuje go pośrodku pola i znika nam z pola widzenia, mimo, że tu nie ma gdzie zniknąć. Czyżby sesja kąpieli słonecznej wśród gąszczu kłosów? Choć jesteśmy w środku niczego, opolskie nadal zapewnia kilka tras rowerowych do wyboru. My jednak trzymamy się św. Jakuba, Ruszamy przez Czarnocin, Zimną Wódkę i Balcarzowice do Toszka. Trudno dziś uciec przed podjazdami. Nawet te niewielkie dają w kość, jak to na początku sezonu. Szlakiem św. Jakuba włóczę się od ok. 5 lat. Nigdy jeszcze nie spotkałem na nim innego pielgrzyma. Dziś, gdy zjeżdżamy z górki w Balcarzowicach, dostrzegam aż trzech. Na wywiniętych rondach kapeluszy mają biało-czerwone muszle jakubowe. Wypchane plecaki i niezbyt spieszny krok wskazują na to, że pewnie idą już wiele dni. Na moje "cześć" odpowiadają "Hi!". Gdy kończy się zjazd, mój mózg podejmuje pracę. "Czemu nie zagadałem, nie zapytałem skąd idą?!". Zmarnowana okazja na ciekawą rozmowę. To nic. Ważne, że szlak żyje i pierwszy raz dane mi to było zobaczyć na własne oczy. Na pocieszenie w cieniu przystanku autobusowego robimy pierwszą dziś przerwę. Czas na śniadanko! Nie wszystkie odcinki tego szlaku takie są, nie raz zarzekałem się, że nigdy więcej jadąc rowerem nie wybiorę pieszego szlaku. Wiadomo, jak to bywa - wąskie ścieżynki, kamienista nawierzchnia, kostka brukowa, płyty betonowe, chodniki wzdłuż ruchliwych dróg. Jednak tu jest inaczej. Jeśli ktoś z was chciałby przejechać tym odcinkiem szlaku św. Jakuba na rowerze, z całego serca polecam. Drogi są spokojne, samochodów niewiele, widoki sielskie. Balcarzowice to ostatnia wieś w województwie opolskim. Żal nam je opuszczać. Zapewniło nam cztery dni odpoczynku od zgiełku miasta i smrodu spalin. Dziękujemy! Województwo śląskie nadal jednak zapewnia nam święty spokój. Przyjemnymi, pustymi drogami przez Kotulin i Ligotę Toszecką docieramy do Toszka. Zdjęć z tego odcinka brak. Powód? Totalna spiekota, która sprawia, że wydatek energetyczny ograniczamy do minimum. Na toszeckim rynku to minimum oznacza klapnięcie na zacienioną ławkę i sprawdzenie ewentualnych noclegów na dziś. Zimne piwko nie wystarcza, by przełamać tropikalny skwar. Marzymy o zanurzeniu się w chłodnej wodzie. Z tą myślą w głowie przeglądam mapę. Niebieskich plam nie ma na niej wiele, ale po paru minutach pod Lublińcem znajduję staw Posmyk. Nie zastanawiam się dwa razy. Dzwonię i rezerwuję pokój. Wybierając ten kierunek, zamykamy naszą pętlę, a potem wydłużamy naszą trasę w kierunku północnym. Tak jak pierwszego dnia, przejeżdżamy przez Wielowieś, a następnie ruszamy na Krupski Młyn. Lasy Lublinieckie zachwycają jak zawsze. Słońce jest coraz niżej, a zapach lasu coraz śmielej wciska się do nosa. Jest pięknie. W ośrodku nad stawem Posmyk meldujemy się po 19.00. Szybko przekonujemy się, że to dość nietypowe miejsce. Pierwszym tego znakiem jest doklejony do ściany ośrodka ponad metrowy, włochaty pająk. Jakoś tak nie zachęca do wejścia do skorzystania z gościny. Drugim ciekawym zjawiskiem są wszechobecne pawie, które swobodnie spacerują po całym terenie i jakby nigdy nic wskakują na maski zaparkowanych tu samochodów. Jak się okazuje, funkcjonuje tu swoiste mini-zoo. Natykamy się również na kucyki, które gryzą oraz na położone w głębi ośrodka klatki, których mieszkańców nie poznajemy. Trzecie zaskoczenie nie jest zbyt przyjemne. Przyglądamy się bowiem bliżej naszemu pokojowi... Ogólnie jestem typem człowieka, który nie lubi narzekać na warunki mieszkaniowe i nie potrzebuje wiele do szczęścia. Jedynym moim kryterium jest czystość. Tutaj niestety nie mogę się nią zbytnio nacieszyć. Po uporządkowanych, czystych noclegach w woj. opolskim trafiamy na ośrodek, który pewnie kiedyś był świetnym miejscem, ale teraz oferuje swoim gościom kanapy, które wydzielają charakterystyczną woń pleśni i niezbyt czyste toalety i łazienki na korytarzu. Co najlepsze, cena za oba typy noclegów jest taka sama. Zastanawiam się, jakim cudem takie miejsca jeszcze funkcjonują? Nie chcemy jednak psuć sobie humorów. Wszystko zależy przecież od nastawienia. Skupiamy się więc na pozytywach - mamy tu urocze molo z widokiem na całkiem spory staw Posmyk i upragnioną kąpiel w basenie. Potem już tylko sen, by odzyskać siły na kolejny dzień rowerowania. To udaje się nam wyśmienicie. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |