27/2/2017 14 Comments Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego: Łubianki - Siemianowice Śląskie. Tajemniczy początek szlakuParę dni po krótkim spacerze żółtym szlakiem postanawiam zabrać się za sprawę porządnie. Rowerem docieram do jego początku (lub końca) w Łubiankach i już szlakiem ruszam przez Siemonię, Rogoźnik, Dobieszowice, Bobrowniki, Piekary Śląskie, by po ośmiu godzinach w siodełku, nadal trzymając się szlaku, wjechać do Siemianowic Śląskich, prosto na swoje osiedle. Po drodze przyglądam się materialnym przejawom głównej siły napędowej dawnego śląskiego przemysłu - zarówno tym zabytkowym, jak i tym, które nadal są "na chodzie". Mimo przemysłowego charakteru mojej drogi, często mijam miejsca zielone, puste i zaciszne, z oddali przyglądając się zabudowaniom. Jadąc, uśmiecham się do siebie, bo wiem, że znów odkryłem kilka tajemnic drzemiących w śląskiej ziemii. I to dosłownie! 27 lutego, poniedziałek godz. 12:00 Docieram do Łubianek i od razu na wstępie się dziwię. Już tu kiedyś byłem! Przez Górę Łubianki, kórą widać na zdjęciu niżej, biegnie zielony pieszy Szlak Tysiąclecia z Bytomia do Zawiercia, który opisywałem tutaj KLIK. Góra Łubianki to jedno z wyższych wzniesień Wyżyny Śląskiej - ma 398 m n.p.m. Najwyższa jest Góra św. Anny (408 m n.p.m.). Wracając do szlaku żółtego, jestem prawie pewien, że gdy dotrę do żółtej kropki rozpoczynającej (lub końcącej) szlak, zaraz obok będzie stał rozpadający się budynek starej kopalni, pozostałości po niedziałającym od lat szybie lub cokolwiek innego, co uzasadni taki właśnie start szlaku poświęconego historii tutejszego górnictwa. Myślę sobie, że musi być jakiś powód, dla którego zaczyna się on akurat tutaj, w przysiółku Łubianki należącym do Myszkowic. Tymczasem znajduję zaledwie kilkanaście domów jednorodzinnych przycupniętych u zbocza góry Łubianki, z czego kilka zbudowanych jest z białych, podłużnych wapieni. Przyglądając się im, przypominam sobie, że wiele domów w okolicy właśnie tak wygląda. Wapień był jednym z odpadów powstałych przy wydobyciu węgla kamiennego. Składowano go w wyrobiskach po byłej piaskowni w okolicy wsi Rogoźnik i Siemonia, a okoliczna ludność znalazła dla niego praktyczne, całkiem estetyczne zastosowanie. Żółtej kropki nigdzie nie widzę, mimo że ślad GPS-a mówi mi, że stoję dokładnie w miejscu, w kórym powinna być. I gdy z lekkim uczuciem zawodu chcę jechać dalej, w stronę Siemonii, nie dają mi spokoju uchylone drzwi w jednym z zapadających się domów. W środku znajduję niezbyt dokładnie zamaskowany kilkoma deskami "biedaszyb". Biadaszyb to też górnictwo, tyle, że na "nieco" mniejszą skalę. Czy to właśnie to miejsce zadecydowało o tym, by tutaj rozpoczął się szlak? Intuicja mówi mi, że musi być w tym coś więcej. Biedaszyb niestety milczy uparcie i nie chce odpowiedzieć na moje pytanie, wsiadam więc na rower i rozpoczynam podróż żółtym szlakiem, który przywitał mnie pięknie, bo tajemnicą. Pierwsze metry wyglądają bardzo malowniczo. Jestem w końcu na pofałdowanym terenie u podnóży Garbu Twardowickiego. Niewyjaśniona lokalizacja początku szlaku nie daje mi spokoju, siadam więc na betonowym słupku przy polnej ścieżce, by się w spokoju zastanowić. Przy okazji wchłaniam widoki i drugie śniadanie. A potem wstaję ze słupka, by się nieco porozciągać i mój wzrok pada na wykuty na nim napis: Intrygujące. Ale to jeszcze nic, bo po drugiej stronie znajduję: I od tego właśnie godła górniczego czyli kupli, na którą składają się skrzyżowany kilof i młot (lub po naszymu - pyrlik i żelosko) zaczyna się moje wielogodzinne poszukiwanie śladów górnictwa w Łubiankach i okolicach. Przy okazji tych poszukiwań wczytuję się w kilka naprawdę ciekawych artykułów, opracowań i rozdziałów książek omawiających historię śląskiego górnictwa od początków XIX wieku do dziś. Można więc uznać, że żółty szlak w moim przypadku spełnia swoje edukacyjne zadanie wyśmienicie i to już na samym poczatku naszej znajomości. Informacje, które znajduję, to moje przypuszczenia, ślady, z których moim zdaniem każdy kolejny coraz mocniej przemawia za tym, by szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego zaczynał się akurat tutaj, w niepozornych Łubiankach. Ślad nr 1 Kopalnia Glinki Ogniotrwałej z 1824 r. Archiwa Urzędu Górniczego w Dąbrowie wspominają o kopalni glinki ogniotrwałej istniejącej w Myszkowicach, kórych przysiółkiem są dziś Łubianki, już w roku 1824. Szukam dalej. Ślad nr 2 Tajemniczy betonowy słupek. ...to kamień graniczny wyznaczający granicę pola górniczego, czyli terenu, na którym wydobycia prowadziła dana kopalnia. Słupki takie stawiano na Śląsku od lat 20. do lat 80. XIX wieku, kiedy eksploatacja była jeszcze dość płytka i wyznaczanie pól na powierzchni ziemi miało sens. Kamienie wyznaczały wierzchołki wielokątów (pola te potrafiły mieć czasem dość fantazyjne kształty), a wykonywano je głównie z piaskowca. Odległości między nimi były takie, by każdy kolejny kamień był w zasięgu wzroku. Z wielką radością odkryłem, że w internecie nietrudno trafić na prawdziwych pasjonatów historii poszukujących w naszym regionie tychże kamieni niczym ukrytych skarbów, którymi w istocie są. Niektóre z nich mają niemalże 200 lat i są materialnym świadectwem naszej śląskiej historii, często poukrywanym w lasach, krzakach, ale bywa, że i na widoku, tak jak np. słupek wbudowany w mur Zespołu Szpitali Miejskich w Chorzowie, od strony ul. Pułaskiego (litery K.G. oznaczają dawną chorzowską Kopalnię Król, czyli Koenig Grube). Biegła więc tędy granica pola górniczego. Ale wracając do pasjonatów zajmujących się wyszukiwaniem tychże kamieni, dzięki jednemu z nich - p. Markowi Majeranowskiemu z Bytomia - dowiaduję się, że kamień znaleziony przeze mnie wyznacza granicę pola górniczego o nazwie Jadwiga, a napis po jednej stronie w całości brzmiał "NADANIE JADWIGA". Litery po drugiej stronie (KWC W) to skrót od nazwy właściciela kopalni (towarzystwa lub spółki). Okazuje się, że kamienie kopalni węgla kamiennego zazwyczaj miały wyrytą również datę i porządkowy numer kamienia. Przeciwnie było w przypadku kopalń żelaza. Mój kamień nie ma takich oznaczeń, a tak się składa, że w sąsiedniej wsi Siemonia, przez którą też biegnie szlak, działały aż trzy tego typu kopalnie. Płynnie przechodzimy więc do śladu trzeciego. Ślad nr 3 Historia górnictwa w Siemonii. Niepozorna wieś Siemonia jest niezwykle starą osadą z bogatą historią. To tutaj odkryto szczątki człowieka z Siemonii, Homo sapiens fossilis (co można przetłumaczyć jako: człowieka myślącego z piasku). To najstarsze dotychczas poznane znalezisko paleoantropologiczne na terenie naszego kraju. Tak więc okolica ta zamieszkiwana była od zamierzchłych czasów, świadczą też o tym groby typu łużyckiego (kultura łużycka obejmuje okres lat 1400 – 350 przed narodzeniem Chrystusa). Górnictwo również ma tu niezwykle długą historię - na terenie wsi odkryto ślady kopalni z epoki halsztackiej, czyli starszego okresu epoki żelaza (800 – 500 r. p. n. e.). Kolejne wzmianki o wydobyciu to już schyłek wieku XVIII. W roku 1795 Prusacy otworzyli na Popiej Górze kopalnię rudy żelaznej, która czynna była jeszcze w 1816 r. o czym świadczą akta znajdujące się w Archiwum Urzędu Górniczego w Dąbrowie Górniczej o jakże wdzięcznym tytule „Anschnitt von den Kőngil Polnischen Eisen Erz Grubenen Siemonie”. Około 1822 r. w Siemonii ruszyła nowa kopalnia rudy żelaznej, nazwana "Hanke". Co ciekawe, w kierunku północno-wschodnim od tej kopalni, istniała w 1841 r. druga - eksploatowana przez osoby prywatne. Kierunek ten odpowiada lokalizacji Łubianek i początku szlaku, jednak nic więcej o tej kopalni nie udało mi się znaleźć. Trzecią kopalnię rudy żelaznej otwarto w 1855 r. na południowo-wschodnich stokach Popiej Góry i nazwano ją "Łata". Niektóre z tych kopalń czynne były jeszcze w 1875 r. zasilając rudą huty w Pradłach, Pankach i Porębie. Nie udało mi się jeszcze dowiedzieć, czy któraś z tych kopalń posiadała pole górnicze, któremu nadano imię Jadwiga. Istnienie kopalni żelaza w Siemonii potwierdza mapa z 1860 roku - Karta Ogólna Położenia Zakładów Górniczych Rządowych w Królestwie Polskiem w Okręgu Zachodnim. Jak widać na poniższym fragmencie mapy powyżej nazwy wsi widnieje symbol kopalni żelaza. Co ciekawe, symbol kopalni znajduje się pomiędzy Siemonią a Myszkowicami, czyli w miejscu początku szlaku. Kolejne lata, czyli schyłek XIX i początek XX wieku na terenach Siemonii i okolic to czas, w którym tutejsze górnictwo, choć nadal zorganizowane, określane bywa jako prymitywne. Używano bowiem metody odkrywkowej, szybiki były płytkie, drążono również sztolnie w zboczach wzgórz. Wydobywano rudy żelaza i glinki ogniotrwałej, które były potem transportowane przez miejscowych wozaków do "Huty Bankowej" w Dąbrowie Górniczej. Ślad nr 4 Sztolnia w zboczu góry. Na ten ślad trafiłem po prostu przyglądając się mapie. Do tej pory skupiałem się na samych Łubiankach, ale tym razem spojrzałem na sprawę pod nieco innym kątem. Zauważyłem, że linia szlaku zaczyna się na wysokości pewnego wzniesienia na zachód od Łubianek. Wzniesienie to nazywa się Góra Korzystna (381,6 m npm.) i znajduje się na terenie Siemonii. W kontekście historycznym nazwa ta może mieć dość sensowne wytłumaczenie, albowiem w zboczu góry znajduje się unikalny obiekt, świadczący o tym, że ktoś niegdyś czerpał z jej zasobów konkretne materialne korzyści. Mowa tu o jedynej zachowanej do dziś na terenie naszego województwa sztolni w Siemonii, dawnym wyrobisku glinki ogniotrwałej, opuszczonym jeszcze przed II wojną światową. Tutaj informacja dla tych, którzy o glince wiedzą tyle co ja, czyli nic: z glinki takiej budowano mufle w hutach cynku. A dla tych, co i o muflach nie mają pojęcia (również się do nich zaliczam), definicja ze strony mdhmyslowice.pl: naczynie uformowane z glinki żaroodpornej powlekanej lakiem. W niej umieszczano mieszankę rudy cynku (galmanu) i węgla. Płomienie ogrzewały mufle, z których odparowywał cynk. Opary cynku były skraplane w umieszczonych na zewnątrz mufli skraplaczach, a krople stężałego cynku były zbierane i stapiane w większy kawałek. Sztolnia liczy sobie 72,5 m długości. By wejść, trzeba się przeczołgać, potem bez problemu można zwiedzać jej korytarz w pozycji stojącej. W środku można zauważyć sporo śladów po naturalnych korytarzach zniszczonych przez drążenie skały, a także zaczątki stalaktytów i grzybki naciekowe. Wlot znajduje się pod dorodnym orzechem, na terenie posiadłości p. sołtys Siemonii. Z relacji internautów wynika, że wystarczy się zapowiedzieć, a p. sołtys bez problemu zgadza się na zwiedzanie. Być może szlak historii górnictwa górnośląskiego miał tak naprawdę zaczynać się jak najbliżej tego unikalnej na skalę województwa zabytku górnictwa, a najbliższa sztolni ścieżka znajdowała się w Łubiankach? Ślad ten najbardziej przemawia do mojej wyobraźni, ale jeżeli ktoś z was miałby jakiekolwiek inne informacje na temat, bardzo chętnie zaktualizuję ten akapit. Sztolnia w 2003 r. doczekała się nawet swojej mapy. Po dość owocnych i obiecujących poszukiwaniach, które tylko zaostrzyły mój apetyt na to, co przyniosą kolejne kilometry, czas na powrót do szlaku. Jego symbole, choć mocno nadszarpnięte zębem czasu, pojawiają się na co drugiej latarni przy polnej drodze w Łubiankach. Same latarnie też już mają swoje lata. Na końcu polnej drogi, na której znalazłem kamień górniczy, szlak przecina ulicę Kościuszki i tym samym wkracza do Siemoni. Biegnie ścieżkami między polami i łąkami, wśród wypiętrzeń terenu od 360 do 380 m n.p.m, jest to więc spacer "na wysokim poziomie" . I to widać! Kolejną atrakcją jest odcinek wzdłuż zbiornika Rogoźnik we wsi Rogoźnik, który rozpoczyna się po kilkusetmetrowym spacerze poboczem drogi 913. Zejście z drogi jest dobrze oznaczone, ale potem jest nieco gorzej. Gdy pójdziemy wydeptaną ścieżką w prawo, na chwilę zgubimy szlak, ale potem na niego wrócimy. Po kilku minutach marszu przekraczam koryto Jaworznika, ok. 9-kilometrowego, niepozornego potoku, dopływu Brynicy, który zasila dwa duże zbiorniki: Rogoźnik I i Rogoźnik II. Wytężam wzrok, żeby znaleźć tu symbole szlaku. Nie jest to łatwe, ale za to jaką przynosi radość! Gdy tak wędruję leśną ścieżką i wypatruję prześwitującej przez pnie drzew tafli wody przychodzi mi do głowy dość logiczne pytanie: Co niewielka, cicha, kojarząca sę głównie ze swymi trzema zbiornikami i rekreacją wieś Rogoźnik robi na szlaku historii górnictwa górnośląskiego? Znów należy cofnąć się "nieco" w czasie, by na to pytanie odpowiedzieć. Gdybyśmy znaleźli się na terenie Rogoźnika w XVIII wieku, zauważylibyśmy, że główną siłą napędową życia we wsi było kilka młynów, które z kolei pracowały dzięki energii naszego niepozornego Jaworznika. Była tu też karczma, ale jej z siłą napędową raczej bym nie kojarzył. Najbardziej znane młyny zwały się: Czabany, Niebyła, Karchowizna, Górewoda czy Walerów. Do dziś przetrwał młyn Niebyła oraz ruiny młyna Walerów. No dobra, ale co z górnictwem? A to, że już na początku XIX w. na zboczach licznych tutejszych wzgórz (głównie na zboczach Góry Buczyny) zaczęły powstawać kopalnie odkrywkowe. Rocznie wydobywano tu ok. 5 tys. wiader rud galmanu i żelaza, zasilając nimi Hutę Milowice. Ta dewastująca środowisko naturalne eksploatacja trwała z przerwami aż do początków XX w., gdy wyczerpały się tutejsze ubogie złoża. Krajobraz nie wrócił już jednak do swojej pierwotnej postaci - na miejscu wyciętego lasu powstały pola. Lecz był to dopiero początek gwałtownych zmian krajobrazu w tej niewielkiej wsi. Na początku XX w. bowiem wieś wykupiło Towarzystwo Górniczo-Przemysłowe „Saturn” i wtedy dopiero zmiany ruszyły pełną parą. Po pierwsze wieś zyskała swój główny zakład przemysłowy - cegielnię (obecnie Gliwickie Zakłady Materiałów Ogniotrwałych). Ruiny dawnej szamotowni znajdziemy przy ul. Kościuszki 218. Drugi powód jest nieco bardziej rozbudowany. Otóż Towarzystwo "Saturn" było własnością właścicieli największych łódzkich zakładów włókienniczych, którzy chcąc zaoszczędzić na transporcie węgla postanowili wybudować... własną kopalnię. Tak właśnie ok. roku 1910 powstała kopalnia węgla kamiennego "Jowisz" w Wojkowicach. Udało mi się znaleźć taką informację o początkach kopalni: Początkowo część urobku magazynowano na miejscu, część zaś przewożono furmankami do Rogoźnika, gdzie węgiel przeładowywano na wagony kolejowe i transportowano do odbiorców. Wagony kolejowe? W Rogoźniku? Jak najbardziej. W roku 1926 zbudowano linię kolejową o dwóch torach z pola ”Rogoźnik do szybu „Alfons” długości 5 km. Przez nasz niepozorny Rogoźnik biegła linia kolei piaskowej. Jej rozkwit łączy się również z kopalnią ".Jowisz" W 1922 roku kopalnia "Jowisz" zaczęła używać podsadzki - materiału wypełniającego pustki po eksploatacji węgla - a najlepszy do tego celu był piasek. Do 1950 roku kopalnia czerpała piasek na własną rękę, a w roku 1951 roku kopalnia piasku "Siemonia" w dolinie Jaworznika założyła swoje pole eksploatacyjne. Ale i na wielkiej dziurze w ziemii się nie skończyło. W kolejnych latach (1953-1956) obok wyrobiska powstały parowozownia wraz z warsztatami i administracją. W parowozowni stacjonowały maszyny serii Ty45. Parowozownia obsługiwała wszystkie pola piaskowe w tej okolicy a piasek dostarczany był m.in. do wspomnianego szybu Alfons oraz kopalni zagłębiowskich i bytomskich. To ci był dopiero skok w przód w przemysłowym rozwoju Rogoźnika! Poniżej fragment mapy kolei piaskowych, który udało mi się znaleźć w internecie. Widać na niej stację w Rogoźniku, pole piaskowe Chechło oraz struktury kopalni Siemonia. Widoczna na mapie stacja podkoparkowa (mijanka podpisana "Chechło") znajdowała się w lesie w kierunku Świerklańca. Co więc się z tym wszystkim stało? Dlaczego dziś jest tu tak spokojnie, rekreacyjnie i leśnie? Na całe szczęście złoża piasku wyczerpały się w roku 1959, więc kopalnia przeniosła swoje wydobycie do Chechła (gdzie dziś również istnieje rekreacyjny zbiornik wodny), a potem do Kuźnicy Warężyńskiej (tu ta sama historia, której efektem są trzy zbiorniki o nazwie "Pogoria"). Na terenie po wydobyciu piasku w 1968 roku rozpoczęto wyrównywanie terenu pod zbiorniki wodne. Dzisiejsze dwa wielkie rogoźnickie jeziora to zalane wyrobiska piasku. Gdy mijam je, idąc szlakiem, wyglądają tak: Za jeziorami czeka na mnie trochę dreptania chodnikiem. Z ulicy Gminnej wchodzę w Polną, która długim, prostym odcinkiem prowadzi mnie aż do Bobrownik. Oznaczenia szlaku zjawiają się tu co jakiś czas, nadal trzeba wytężać wzrok, żeby je zauważyć. Za OSP w Bobrownikach skręcam w stromą ul. Strażacką, Ulica wkrótce przechodzi w wąską, polną ścieżkę przy cmentarzu. Ten teren wyniesiony jest na 310 m n.p.m. - są to tzw. Góry Kamyckie. Gdybym był tu kilkadziesiąt lat wcześniej i spojrzał w prawo ujrzałbym konstrukcję szybu Bobrowniki. Dziś po szybie nie ma już śladu, a gdy patrzę przed siebie, widzę typowo śląską panoramę Brzezin Śląskich: Na ogrodzeniu cmentarza ostała się nawet strzałka naszego szlaku: Gdy pokonuję widoczne na powyższym zdjęciu wzniesienie, robi się ciekawie. Dróżka rozgałęzia się na mnóstwo mniejszych dróżek, prosta dotąd powierzchnia staje się falista (czyżby pozostałość po biedaszybach?) a oznaczenie szlaku na latarni prowadzi mnie prosto na wysokie do kolan krzaczory. Po kilkudziesięciu metrach spaceru przez jakieś wyschnięte chaszcze trafiam na kolejną latarnię. Jakimś cudem się tutaj ostały, a wraz z nimi oznaczenie szlaku. Za tą latarnią według GPS-a szlak skręca w lewo. W lewo oznacza tu czyjąś przydomową łąkę, która stromym zboczem idzie aż do ul. Sobieskiego. Nie myśląc wiele, zarzucam rower na ramię i szybkim truchtem zbiegam w dół. Kieruję się wzdłuż ulicy w prawo, a za przystankiem "Kamyce Wygoda" skręcam w uliczkę w lewo. Przede mną dobrze mi znany most na Brynicy. Tym samym szlak wchodzi na teren Piekar Śląskich, do dzielnicy Kamień. Szlak prowadzi teraz przez osiedle wieżowców, na którym, co dziwne, zachowały się jego oznaczenia na wiekowych latarniach. Gdybym teraz spojrzał na siebie z góry, widziałbym, że szlak łukiem okala spory teren po nieistniejącej już, a działającej tu od 1903 roku kopalni węgla kamiennego Andaluzja. Ostatnie zabudowania kopalni zrównano z ziemią w 2008 r. Szlak poprowadzono tak, że ze ścieżki nie dostrzegam żadnych oznak działającego tu niegdyś giganta. Otaczają mnie pola i widoczne w oddali koryto Brynicy: Ścieżką dochodzę do ul. Sadowskiego, z której skręcam w szybową. Tu też budzące się do życia polu przykuwają mój wzrok. Skoro ulica szybowa to jest i szyb, konkretnie szyb wentylacyjny. Zwie się "Dołki" i należy do Zakładu Górniczego "Piekary" (dawniej KWK Julian), kopalni założonej w 1954 r. Do tego zakładu należała również KWK Andaluzja. Nazwa szybu jak zwykle nie wzięła się znikąd. Jestem w kolejnej dzielnicy Piekar Śląskich - Dąbrówce Wielkiej, a szlak prowadzi mnie przez skupisko kilkunastu domów zwane na mapie "Dołki". Dąbrówka Wielka, zanim w 1975 roku włączono ją w skład Piekar Śląskich, była wsią z bogatą górniczą historią. Rudy srebra i ołowiu wydobywano tu już w XIV wieku, a wiek XIX stał pod znakiem kopalni rud żelaza i cynku. Szlak prowadzi mnie przez centrum Dąbrówki Wielkiej, łącząc się na ul. Jagiellońskiej ze szlakiem Husarii Polskiej. Szlaki rozdzielają się na ul. Przyjaźni. Szlak Husarii biegnie prosto, w kierunku polnej kapliczki, szlak Historii Górnictwa skręca w prawo, w ul. Rozalii. Ul. Rozalii nie nazywa się tak przypadkowo. Szlak biegnie bowiem obok zabytkowych zabudowań przemysłowych XIX-wiecznej kopalni galmanu (utlenionych rud cynku) Rosaliengrube, której urządzenia ruszyły po raz pierwszy w roku 1885. Próby wydobycia cynku i ołowiu podejmowano na tych terenach już od 30-lat (od roku 1855), lecz była to z góry skazana na porażkę walka człowieka z żywiołem - pokłady systematycznie zalewane były wodami podziemnymi. Po 8 latach pracy Rosaliengrube, gdy cieki wodne znów upomniały się o swoje, ktoś poszedł po rozum do głowy i postanowił ustąpić przed siłą przyrody - kopalnia stała się ujęciem wody dla gmin Katowice, Bytom i centralnej części Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. 25 marca 1895 roku wodociąg do Dąbrówki Wielkiej i Bańgowa wraz z wieżą ciśnień został kupiony przez powiat katowicki. Wybudowano wówczas zbiornik na wzgórzu w Bytkowie przy dzisiejszej trasie Katowice – Tarnowskie Góry. 1 stycznia 1896 roku zaczęły go wypełniać cieki wodne otaczające ujęcie Rozalia. Zdjęcia nie są zbyt wyraźne, ale polecam spacer w okolicy, na żywo zabudowania Rosaliengrube wyglądają dużo lepiej. Rozalii tu jednak pod dostatkiem. Kilkadziesiąt metrów dalej po prawej mam natomiast teren po byłej kopalni Siemianowice, której początki to rok 1855. Na terenie tym stał szyb Rozalia, po którym nie ma już jednak śladu. Szlak prowadzi mnie przez pola siemianowickiej dzielnicy Przełajka, obok dawnego wyrobiska wapienia, pozyskiwanego do celów budowanych. Jakimś cudem udaje mi się nie zauważyć tego wyrobiska. Zbyt mocno pochłania mnie pewnie urok polnych ścieżek. Przekraczam ul. Henryka Krupanka i wraz ze szlakiem wchodzę na teren siemianowickiej strefy przyrodniczo-rekreacyjnej Bażantarnia. Przebieg szlaku jest zaznaczony na tutejszej mapce, a sam szlak jest również dość dobrze oznaczony na parkowych drzewach. Szlak wyprowadza mnie przez pole golfowe na tzw. "ptasie osiedle" w Siemianowicach, gdzie ulice mają ptasie nazwy. Łączy się tu na chwilę z niemal 110 kilometrowym zielonym pieszym szlakiem 25-lecia PTTK, robiącym intrygującą pętlę przez kilka śląskich miast. Podczas gdy zielony szlak biegnie prosto, do parku "Pszczelnik" ja wraz z żółtym skręcam w prawo, w Al. Sportowców, a potem do parku miejskiego z zespołem pałacowym - siedzibą rodu bytomsko-siemianowickiej linii Donnersmarcków. Ciekawym architektonicznie obiektem na szlaku jest na pewno siemianowicki Urząd Miasta. Uroku dodaje mu tym razem punktowe oświetlenie na tle powoli ciemniejącego nieba. Szlak "wychodzi" z centrum, w stronę pozostałości po założonej za decyzją Hugona von Donnersmarcka i berlińskiego Domu Bankowego braci Oppenfeldów w 1836 roku Laurahutte. Nazwę "Huta Laura" w 1948 r. zmieniono na "Huta Jedność". Zakład ten był żywicielem dużej części mieszkańców miasta - w swoich najlepszych czasach zatrudnionych było tu ponad 4 tys. pracowników. Czasy prosperity skończyły się na początku XXI w. Dziś po hucie nie ma już ani śladu - budynki wyburzono, a teren w 2015 r. wykupiła prywatna spółka. Podobno ma powstać tam nowoczesne osiedle. Szlak prowadzi nas przez skwer Laury, gdzie znajdziemy kilka elementów sławiących hutniczy i górniczy etos pracy. Pierwszym jest figura św. Floriana, patrona hutników. Biegnąca nieopodal skweru ulica otrzymała również jego imię. W parku znajdziemy również pomnik ku chwale górniczej braci. Pyrlik i żelosko w kolejnej już dziś odsłonie. Wraz z żółtymi oznaczeniami idę wzdłuż ul. Kapicy, w kierunku nasypu nieistniejącej kolei piaskowej. Wchodzę do dzielnicy Bytków. Ciekawe uczucie - podążając za szlakiem, docieram do... swojego osiedla. Pod klatką meldują się wraz ze zmrokiem. Czuję, że wchłonąłem naprawdę solidną porcję historii śląskiego górnictwa i z zupełnie innej perspektywy spojrzałem na mniej i lepiej znane miejsca. Mam nadzieję że wy czujecie podobnie. Przede mną kolejny odcinek: Katowice - Mikołów, no i oczywiście następne, aż do Rybnika. Jestem pewien, że odkryję po drodze jeszcze nie jedną perełkę historii górnictwa. Wszystkie odcinki szlaku:
Łubianki - Siemianowice Śląskie Siemianowice Śląskie - Katowice Katowice - Mikołów Mikołów - Rybnik
14 Comments
Andrzej
26/7/2017 08:26:02
Czekam z niecierpliwością na kolejne etapy :-) Mam od roku wyznaczoną traskę żółtego szlaku i czeka na swoja kolej do przebycia. Będziesz zamieszczał swój ślad GPS ?
Reply
Kuba
28/7/2017 10:54:05
Cały szlak mam już za sobą, muszę tylko znaleźć chwilę, żeby to wszystko opisać :) Śladu GPS niestety nie mam, ale GPX jest tu: http://www.zabytkitechniki.pl/pl-PL/Trasy/Pokaz/8835/siemonia-rybnik/1278
Reply
Stolorz`
3/5/2020 22:35:57
Cześć świat jest potężny, ale mały. Od 20 wiosen zamieszkujemy południowo - zachodni stok Góry Korzystnej i o sztolni (wiedzieliśmy że istniała jedyny sąsiad którego znamy lepiej miał zaprowadzić) dowiadujemy się od faceta z Siemców . Niezły numer ! Wyobraźnia połechtana po raz ostatni . Ruszamy na eksplorację, oczywiście legalną. Dzięki za info, gratulujemy bloga treściwy!!! Mamy nadzieję do zaś. Ola&Marcin z pod Korzystnej.
wożniak czeslaw
8/7/2020 20:56:14
karol schabler kupił kwk saturn
Reply
Wojtek
4/10/2020 12:37:53
Najwyższe wzniesienie Wyżyny Śląskiej to :Góra Św Anny 408 mnp. Pozdrawiam
Reply
Kuba
4/10/2020 18:12:15
Dziękuję za tę uwagę - już poprawiam :-)
Reply
Krzysiek
24/10/2020 16:05:18
Bardzo fajny blog :) Mnie osobiście natchnął do różnych wypraw po okolicy Śląska :) Pozdrawiam :D
Reply
Kuba
24/10/2020 19:05:54
Bardzo miło mi to słyszeć (czytać) ;-) Pozdrowienia i powodzenia!
Reply
Krzysiek
26/10/2020 22:42:13
Jeśli nie byłeś w dawnym kamieniołomie wapienia to koniecznie obowiązkowa pozycja :D Ja tam byłem po raz pierwszy w tym roku :) Szedłem od strony Starego Bańgowa i gdyby nie w oddali tabliczka czerwona to bym chyba nie dotarł ;)
Reply
Kuba
30/10/2020 14:58:25
Nie znam tego kamieniołomu - gdzie dokładnie jest? Co do szlaku, to wydaje się być mniej malowniczy i bardziej miejski niż szlak Husarii, więc to już nieco inny klimat na pieszą wędrówkę. Ale to już zależy, co kto lubi :-)
Reply
Adx
11/11/2020 21:55:32
Mieszkam koło Lubianek. Nie miałem pojęcia o takiej górniczej historii.
Reply
Kuba
12/11/2020 11:20:29
Cieszę się, że moje "śledztwo" trochę ci ją przybliżyło. Pozdrawiam!
Reply
katarzyna
2/1/2022 21:27:04
pięknie opisane - cudowne zdjęcia brawo za popularyzację wiedzy o regionie
Reply
Kuba
3/1/2022 15:18:57
Dziękuję, bardzo mi miło :)
Reply
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |