1/9/2022 1 Comment Szlak św. Jakuba na rowerze: Złotoryja - Lwówek Śląski - Lubań. Złoto, wulkany i muszleTo dzień z forsującym startem. Wyjazd z Gór Kaczawskich i równie pofałdowane okolice Złotoryi sprawiają, że przez kilkanaście pierwszych kilometrów wiele razy zeskakujemy z siodełek i pchamy swoje jednoślady, z niepokojem patrząc na kolejne, piętrzące się przed nami wybrzuszenia terenu. Ale zawsze jest coś za coś - formacje skalne, fenomenalne panoramy, dzikie, beztroskie zjazdy asfaltami wynagradzają cały trud. Lwówek Śląski jest uroczy i karmi nas po królewsku, a dolina rzeki Bóbr zadziwia swoim klimatem. Końcówka w Lubaniu to prawdziwe święto dla kolekcjonera symboli szlaku św. Jakuba i pierwszy tak duży, namacalny symbol tego, że jedziemy szlakiem wijącym się przez całą Europę. Zapraszam do podróży! Budzę się i nadal jestem w szoku. Słabi, niepewni sił - dojechaliśmy w Góry Kaczawskie. Fakt, że to pewnie dopiero pogórze, czyli wstęp do prawdziwych przewyższeń, ale tak czy siak dla nas to prawdziwe osiągnięcie. Przez okno zagląda strome zbocze, wdycham ten wytęskniony, górski klimat i czuję, że oto miarka ignorancji się przebrała... :) Postanawiam nieco poczytać o okolicy w której się znajdujemy. Materiałów mam pod ręka pod dostatkiem, ponieważ właściciele agroturystyki zadbali, by każdy gość miał możliwość dokształcić się na miejscu i świadomie zwiedzać okolicę. Jesteśmy w świetnym miejscu i to się czuje od razu. Właściciel agroturystyki "Zielona Dolina" opowiada, że sam zwiedził Polskę wzdłuż i wszerz na motorze. Dobrze jest gościć u kogoś, kto też często jest u kogoś gościem i sam czuje ducha włóczęgi - nić porozumienia nawiązuje się od razu. - Chcę, żeby było to miejsce dla osób, które kochają przyrodę i chcą się wyciszyć. Wędrować po górach albo usiąść z książką na naszym tarasie i oderwać od miasta - wyjaśnia nasz gospodarz. Faktycznie, to idealne miejsce na podróż wgłąb siebie. Dawna leśniczówka przerobiona na komfortowy dom dla gości, a w planie własne wyroby - chleb z wiekowego pieca, wędliny... Polecam z całych sił. Powinniśmy czuć się tu jak w domu (tj. na Śląsku). Leszczyna to hutnicze zagłębie. Już od XVII w. przemysł rozwijał się tu na bazie skał osadowych z okresu permskiego. Z wapieni pozyskiwano surowiec do wyrobu wapna, a z łupek z domieszką rud miedzi i piaskowców kwarcowych wyrabiano m. in. osełki do ostrzenia noży. My widzimy gęsty las i strome zbocza, w środku jednak kryje się labirynt dawnych górniczych wyrobisk. W dolnej części Leszczyny ciekawostką są dwa bliźniacze zrekonstruowane piece hutnicze i ruiny wapienników. My jednak nie szukamy pamiątek po hutniczej historii. Skupiamy wszystkie siły na tym, by stawić czoła przewyższeniom. Już po pierwszych kilometrach zsiadamy i pchamy nasze obładowane jak muły jednoślady. Nie ma wstydu - w końcu liczy się to, żeby przemieszczać się do celu - forma przemieszczania jest dowolna. Gdy lasy wokół w końcu się przerzedzają, napawamy się widokami. Coraz lepiej widać wyrazistą, stożkową sylwetkę Ostrzycy (501 m n. p. m.), wygasły wulkan, zwaną Śląską górą Fudżi - stożkowy symbol Gór Kaczawskich, zwanych właśnie krainą wygasłych wulkanów. Śpi spokojnie w zachodniej części Pogórza, skrywając w swoim cielsku nieprzeciętne walory geologiczno-geomorfologiczne i botaniczne. Ciekawostką są jej gołoborza, nie tak często spotykane w naszym kraju (jedno z nich odwiedziłem na Głównym Szlaku Świętokrzyskim). Tutejsze powstały w wyniku mechanicznego wietrzenia skałek bazaltowych, odpadania fragmentów skalnych, które gromadziły się następnie na stoku i powoli przemieszczały. Takie warstwy odłamków, zwane rumoszami, mają nawet do 40 metrów długości i 30 szerokości. Odłamki bazaltu, które tu sobie leżakują, są dużo mniejsze - mają 10-30 cm długości. Na szczyt Ostrzycy dojdziemy kamiennymi schodami specjalnym szlakiem dojściowym informacje o Ostrzycy ze strony: https://www.gorykaczawskie.pl/ostrzyca/ "Co za historia" myślę znowu. Los okazuje się być najlepszym organizatorem atrakcji turystycznych. Sam nawet bym nie spojrzał w stronę Pogórza na mapie, bo nie wierzyłem, że damy radę dotrzeć w takie miejsca. Dolny Śląsk coraz bardziej mnie czaruje. Widzę, że mama przechodzi podobny proces. Zacznijmy od tego, że leżąca nad Kaczawą u podnóża Pogórza Kaczawskiego Złotoryja sroce spod ogona nie wypadła. To najstarsze miasto w Polsce, lokowane w 1211 r. przez Henryka I Brodatego, więc warto wykonać skok w głąb jej historii, by sprawdzić, jak toczyły się losy tych ziem i co pozwoliło im uzyskać tak wyjątkowy status. Od VIII do X w. w okolicach dzisiejszej Złotoryi żyli Trzebowianie, plemię zachodniosłowiańskie z grupy lechickiej, wypełniające przestrzeń między Ślężanami na wschodzie, a Bobrzanami na Zachodzie. Jednak to nie im miasto zawdzięcza swój rozkwit, a niemieckim górnikom, którzy sprowadzili się tu dwa wieki później. Zrobili to nie bez powodu - wydobywali tutaj najcenniejszy z kruszców - złoto. Jak wiadomo, pieniądz oznacza rozwój, a tu w latach 1180 - 1240 wyrywano spod ziemi 24-48 kg złota rocznie. Nie ma się co dziwić, że Złotoryja stała się niekwestionowanym centrum okolicy, a jej ustrój prawny stał się wzorem dla następnych lokowanych osad w XIII w. Wydobycie złota przestało być opłacalne w wieku XIV, ale wtedy z kolei na dużą skalę rozwinęło się tu sukiennictwo oraz browarnictwo. Miasto nie zapomniało o swoich górniczych tradycjach. Co roku odbywają się tu Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w Płukaniu Złota. W 2000 r. i 2011 r. miasto było gospodarzem Mistrzostw Świata w Płukaniu Złota. Chcący zgłębić temat powinni też odwiedzić tutejsze Muzeum Złota. Bogatsi w wiedzę wjeżdżamy w granice Złotoryi. Świetna ścieżka rowerowa i położone tuż przy niej ławy i stół zachęcają do skonsumowania śniadania. Tablica informacyjna stojąca obok pozwala nam zidentyfikować nieco ociosane wzniesienie, które widzieliśmy z trasy.
Kolejne kilometry to mozolne pchanie rowerów pod górę. Do kolejnej miejscowości - Pielgrzymki - na wszelki wypadek wybieramy asfaltową drogę nr 364. Zawsze to łatwiej pchać po równej nawierzchni. Jak się jednak okazuje, droga przed Pielgrzymką robi się nieco bardziej płaska, a sama miejscowość zaprasza nas do siebie długim zjazdem z górki, który kończy przejazd przez tutejszy zabytkowy park. Kręcę się nieco wokół tutejszego kościoła św. Jana Nepomucena. Jedynym śladem biegnącego tu szlaku św. Jakuba jest nalepka przy wejściu na teren świątyni. Są jednak inne skarby - budynek kościoła znajduje się w remoncie i wszystko wskazuje na to, że wiele cennych eksponatów wyciągnięto obecnie na zewnątrz. W Pielgrzymce łapiemy się znów św. Jakuba. Niewielkim mostkiem przekraczamy rzekę Skorę i spokojną, polną ścieżką biegnącą w niewielkim oddaleniu od asfaltowej drogi dojeżdżamy do ruin kościoła ewangelickiego w Twardocicach. W promieniach porannego słońca pozostałości gotyckiej budowli prezentują się dość niesamowicie. Charakterystyczny szczyt Ostrzycy nie daje nam dziś o sobie zapomnieć. Asfaltami przejeżdżamy przez Dłużec i Sobotę, by wjechać na teren Parku Krajobrazowego Dolina Bobru. Rzeka Bóbr to największy z lewobrzeżnych dopływów Odry. Z jej 272 km długości (2 km po stronie czeskiej), aż 251 km dostępnych jest dla spływów kajakowych na długości 251 km. Każdego maja organizowany jest na niej 4-dniowy „Międzynarodowy Spływ Kajakowy im. Andrzeja Strycharczyka na Bobrze”, na trasie Janowice Wielkie – Bolesławiec. Przejazd Doliną Bobru odcina nas nagle od słońca i upału. Mam wrażenie, że temperatura spada tu o kilka stopni. Zacieniona, wyciszona trasa, podczas której rwąca rzeka co jakiś czas wynurza się zza muru drzew tworzy nieco baśniowy, nierealny klimat. Chciałbym kiedyś bliżej poznać tę okolicę, tym bardziej, że szlaków tu nie brakuje. Przez teren Parku i otuliny biegną dwa przeciekawe piesze szlaki turystyczne: * Niebieski Europejski Długodystansowy Szlak Pieszy Szlak E3 - totalna petarda - łączy brzegi Atlantyku z Morzem Czarnym. Jego długość wynosi ok. 7500 km w 12 krajach: Turcji, Bułgarii, Rumunii, na Węgrzech, na Słowacji, w Polsce, Czechach, Niemczech, Luksemburgu, Belgii, Francji i Hiszpanii. * Szlak Zamków Piastowskich - długi na 152 km szlak, Rozpoczyna się w Zamku Grodno w Zagórzu Śląskim, przechodzi przez największy zespół parkowo-zamkowy Zamek Książ, Zamek w Bolkowie, Zamek Bolczów, Jelenią Górę, Siedlęcin, Wleń i kończy się na Pogórzu Kaczawskim, u podnóża góry Grodziec. Na trasie znajduje się 15 zamków i grodów piastowskich. Jest i E-6 - Euroregionalny Turystyczny Szlak Rowerowy "Dolina Bobru". Do Lwówka Śląskiego dojeżdżamy od strony tzw. Bobrzej Wyspy. Wjazd wiekowym mostem wygląda obiecująco. Lwówek Śląski to jedno z najstarszych śląskich miast. Nadbobrzańska osada prawa miejskie otrzymała w 1217 r., na zwór miasta Magdeburg (jedna z pierwszych lokacji na prawie niemieckim na Śląsku). Motorem jego rozwoju był średniowieczny szlak handlowy Via Regia (Wysoka Droga), którego śladem dziś podążamy. W wieku XVI miasto przebudowano w stylu renesansowym, niestety później, w wyniku wojny 30-letniej (1618-1648) uległo ono poważnym zniszczeniom. Lwówek Śląski wyludnił się (z 7 000 mieszkańców przed wojną do 960!), upadło rzemiosło oraz handel. Po tych wydarzeniach miasto nie powróciło już do dawnej kondycji, jednak zachowało się tu kilka zabytków wartych uwagi: * gotycko – renesansowy Ratusz, jeden z najpiękniejszych na Dolnym Śląsku * gotycki kościół parafialny pw. Wniebowzięcia NMP * barokowa plebania – dawna komandoria joannitów * kościół i klasztor franciszkański * lwóweckie fortyfikacje z dwoma zachowanymi basztami Bramy Lubańskiej i Bramy Bolesławieckiej * pałac książęcy W Lwówku dopada nas wilczy (lwi?) głód. Restauracje drenujące kieszeń omijamy szerokim łukiem, kierując się prosto do niepozornej "Pierogarni u Joanny". Zamiast zachwalanych pierogów wybieramy jednak: mama - kluski śląskie (a jakże!) z gulaszem i modrą kapustą, ja - gołąbki. Co tu dużo mówić - niebo w gębie, raj w żołądku. W portfelu też radość, bo każda z lwich porcji to tylko 15 zł. Niesieni drogą postanawiamy spontanicznie wybrać skrót przez pola. Skrót kusi tym, czym kuszą skróty - szybszym dotarciem do celu (choć jaki właściwie mamy dziś cel?), ale jeszcze czymś innym - oderwaniem się od bezpieczeństwa znakowanej drogi, przygodą i wyzwaniem. Musimy bowiem wspiąć się na dość duży pagórek. Piaszczysta, polna droga, początkowa zapylona i kamienista, zamienia się w przyjemnie zacienioną dróżkę leśną, a potem asfaltową, komfortową trasę z pięknymi widokami. Opłacało się zaryzykować. Za skrótem droga leci nam tak prędko, że nie wiedzieć kiedy wjeżdżamy w granice Lubania. Niczego szczególnego się tu nie spodziewam, więc wielka biała tablica pod kościołem pw. narodzenia NMP i kamienny słup z muszlą św. Jakuba totalnie mnie zaskakują. To właśnie tu łączą się trzy drogi św. Jakuba: Via Regia, Sudecka Droga św. Jakuba i Dolnośląska Droga św. Jakuba. Dalej biegną już razem ku granicy z Niemcami. Na zwiedzanie Lubania brakuje sił. Już 18:00, a nasze organizmy powoli informują nas, że chętnie znalazłyby się w pozycji horyzontalnej, najlepiej ze szklanką ciepłej herbaty w ręce. Wieczorny chłód przychodzi w tych dniach nagle i nieubłaganie. Nie ma zmiłuj, trzeba zakładać czapki i rękawiczki. Siadamy więc na ławeczce nieopodal kościoła i uruchamiamy Internet. Nie jest łatwo - znów drogie hotele lub noclegi pracownicze, w których miejsca brak. Podchmielony miejscowy próbuje pomagać, nie rozumiejąc, że raczej powoduje informacyjny chaos. W końcu zapada decyzja - kierujemy się na Uniegoszcz. Tu pojawia się znakowany pomarańczowymi tabliczkami Szlak Średniowiecznych Miast ER-4 (o którym więcej w opisie kolejnego dnia). Jest i coś jeszcze - niepozorna tabliczka z napisem "NOCLEGI" przy jednym z domów. Wchodzę na podwórko, pytam - miejsce dla dwóch osób jest. Każdy, kto miał za sobą kilkadziesiąt kilometrów, zdążył zgłodnieć, zmarznąć i stracić nadzieję, że znajdzie nocleg, pewnie zna to uczucie - rowery rzucamy w przedsionku, bagaże przy łóżkach a sami z ulgą siadamy na łóżkach. Mamy to! Kolejne bezpieczne miejsce, by przespać noc w drodze, załadować wewnętrzną baterię, niezbędną do jutrzejszych przygód. Dobranoc i do jutra! Kolejne (i poprzednie) dni trasy Dzień pierwszy - Szlak św. Jakuba na rowerze: Chróścice - Brzeg - Oława. Bo chcieć to móc
Dzień drugi - Szlak św. Jakuba na rowerze: Oława - Wrocław - Miękinia. Witaj, Dolny Śląsku! Dzień trzeci - Szlak św. Jakuba na rowerze: Miękinia - Środa Śląska - Legnica - Leszczyna. Skok w Góry Kaczawskie Dzień czwarty - w opisie Dzień piąty – Szlak św. Jakuba na rowerze: Lubań – Zgorzelec. Ostatni odcinek w Polsce!
1 Comment
Daria
21/9/2022 22:05:29
Szukanie noclegu na dziko, na już - kosmos:-D
Reply
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |