To dzień pierwszych razów: pierwszy raz wybieram się na Małopolską Drogę św. Jakuba i pierwszy raz maszeruję z nową towarzyszką. Oba debiuty są bardzo udane, mimo, że pogoda na pierwszy rzut oka wydaje się podła, nie wszystkie atrakcje są dla nas dostępne, a na krakowskim rynku ani widu ani słychu o rozwijanym w całej Europie szlaku spod znaku żółtej muszli. Ale kto by się tam tym przejmował... 18 lutego, sobota godz. 08:40 Dzisiejszy dojazd do miejsca startu mógłby niejednego śmiałka odstraszyć. Bus z Katowic do Krakowa odjeżdża już o 6:15. Kilka minut po 8:00 busik "Stefan-Bus" z przystanku niedaleko głównego dworca PKP w Krakowie zabiera nas do Więcławic Starych. To właśnie tutaj 25 października 2008 roku otwarto pierwszy odcinek Małopolskiej Drogi św. Jakuba w województwie małopolskim. Co więcej, szlakiem tym opiekują się członkowie Bractwa św. Jakuba Apostoła w Więcławicach Starych. Dzisiejsza trasa w zamyśle jest niedługa, żeby Natalia, która dziś mimo psiej pogody zdecydowała się ją razem ze mną pokonać, mogła płynnie wejść w klimat pieszego włóczenia się. Marsz mamy zamiar skończyć na Krakowskim Rynku. Z busa wysiadamy obok drewnianego kościoła pw. św. Jakuba Apostoła, znajdującego się na naszym szlaku, a dodatkowo na małopolskim szlaku architektury drewnianej. Naszym żądnym nowych widoków oczom pielgrzymów od razu ukazuje się jaśniejąca na tle burego nieba rzeźba strudzonego drogą wędrowca. Może to nawet sam św. Jakub? Kościół to największa duma Więcłąwic Starych. Wzniesiono go w 1748 r., a aby powstał, życie poświęciło kilkaset modrzewi. W środku najcenniejszym elementem jest gotycki tryptyk z 1477 r., gdzie główną postacią jest św. Mikołaj na tronie. Temu opisowi muszę wierzyć na słowo, ponieważ nie zwiedziliśmy środka świątyni. Zauważyliśmy za to (trudno byłoby ją przegapić) znajdującą się obok kościoła drewnianą dzwonnicę z poł. XIX w. No i kilka muszli oraz tablicę opisującą małopolską drogę św. Jakuba. Gdyby o tym szlaku nie było nic obok kościoła pw. św. Jakuba, byłby wstyd na całe Więcławice! Przez pierwsze kilka minut marszu zastanawiam się nad ogromną siłą z jaką nasze myśli kształtują nasz odbiór świata. Dzisiejsza pogoda - szaro-bure niebo, wilgoć unosząca się w powietrzu, resztki brudnego śniegu i przenikliwe zimno - w zależności od nastawienia, mogłaby być opisana jako brzydka, niezachęcająca do wyjścia z domu, nieprzyjemna i w ogóle na "nie", a z drugiej strony wędrówkę w takim dniu można uznać za niezwykle klimatyczną i tajemniczą, gdy oddalone od nas szczegóły krajobrazu toną we mgle, jakby świat nie od razu chciał nam wszystko pokazać, zachęcając tym samym do większego wysiłku. Ponadto jeśli potrafimy zdystansować się od aktualnej pogody i robić swoje niezależnie od jej kaprysów, zyskujemy coś jakby "supermoce" i nic nie jest już w stanie przeszkodzić nam w realizacji planów. Tak więc nas dziś widzę - mnie i Natalię - jak dwoje ludzi, którzy odrzucili despotyczną władzę pogody, kłapiących podeszwami po tonącej w ciszy, mokrej od niedawnego deszczu asfaltowej wiejskiej drodze. I bardzo mi się ta wizja podoba. Tak jak i betonowe słupki z muszlą św. Jakuba, które znaczą naszą trasę. Szlak niezbyt długo pozostaje w Więcławicach, szybko wchodzimy na teren Zdzięsławic. Jak widać wsi w okolicy sponsorowała najwyraźniej literka "ę". Choć prognozy na dziś nie pozostawiają złudzeń - od 12:00 ma po prostu lunąć - mgła zdaje się delikatnie, niemal niezauważalnie rozrzedzać. Na oznakowanie szlaku też jak narazie nie można narzekać. Betonowe słupki, nalepki z muszlą i znane mi z via regia żółte strzałki namalowane farbą w sprayu upewniają nas, że jesteśmy na dobrej drodze. Już po niecałej godzinie marszu dochodzimy do miejsca opisywanego jako jedno z dwóch najbardziej malowniczych na odcinku Więcławiec Stare - Kraków, zejście wąwozem ze Zdzięsławic do wsi Książniczki. Napiszę bez owijania w bawełnę - przegapiamy fakt istnienia tam jakiegokolwiek wąwozu. Powody wydają się być dwa: po pierwsze wciąga nas rozmowa, po drugie - pora roku nie do końca sprzyja "malowniczości" tego miejsca, aczkolwiek jakąś częścią świadomości rejestruję przyjemną drogę w niewielkiem wgębieniu, otoczoną z obu stron przez zalesioną, niewysoką skarpę. Za to drugiego malowniczego miejsca nie sposób przegapić. Szlak wreszcie skręca z asfaktu w wąską, dróżynkę, prowadzącą zachęcająco ku widocznemu w tle zdjęcia wzgórzu. Zima całkiem dobrze się tu jeszcze trzyma. Ale co z tego! Droga wreszcie z płaskiej to wpina się, to opada, po bokach prezentując nam wyżłobione w ziemii mini-wązozy (w zamian za poprzedni, który przegapiliśmy?). Jest to Młodziejowski Las, część Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego. Swoją nazwę park zawdzięcza rzece Dłubni, której dolina biegnie od północy na południe przez cały obszar parku. Mam mocne postanowienie, by wrócić tu wiosną. Ciekawostka dla miłośników historii: znajdujące się tu głębokie jary oraz dwa okrągłe zagłębienia połączone z tymi jarami to prawdopodobnie elementy linii frontu I wojny światowej - okopy z lat 1914-1915. Przez Młodziejowski las przebiegała ponadto dawna granica państwowa pomiędzy Austro-Węgrami i Rosją, wyznaczona dziś przez granicę między gminami Zielonki i Michałowice. Komora celna i przejście graniczne znajdowało się w Michałowicach-Komorze, a wzdłuż granicy rozlokowane były posty, czyli posterunki strażników granicznych. Książniczki, z których idziemy, znajdowały się na terenie zaboru rosyjskiego, a Bosutów, do którego zmierzamy, leżał już na terenach zaborcy austriackiego. Na całe szczęście, jedyną walką, jaką my tu staczamy, jest walka o równowagę. W pewnym momencie ścieżka robi się oblodzona, po bokach czyhają na nas mokre i śliskie, nie dające oparcia liście, a żeby było ciekawiej, podeszwy moich butów są praktycznie pozbawione bieżnika. Ma miejsce kilka wywrotek i ratowania równowagi za pomocą niekontrolowanych okrzyków i wymachów rąk. Nic poważniejszego się jednak nie dzieje. Wiadomo - dobra energia św. Jakuba czuwa nad tymi, którym chce się dreptać jego szlakiem. Wyjście z lasu i widok na Bosutów wygląda tak, że nie za wiele widać, a mimo to i tak jest ładnie. Moje rozwydrzone myśli nie przestają skandować: "Wróć tu wiosną! Wróć tu wiosną!" W Bosutowie o drodze św. Jakuba nie znajdujemy najmniejszej wzmianki. Jest za to tablica poświęcona niemal 100-kilometrowemu rowerowemu szlakowi Kościuszkowskiemu, którego trasa nawiązuje do marszu Tadeusza Kościuszki pod Racławice w 1794 r. i powrotu po zwycięskiej bitwie pod Kraków. Co ciekawe, biegnie też przez Więcławice Stare i Książniczki, z których przyszliśmy. Dla zainteresowanych szlakiem - dokładniejsza mapka pod zdjęciem. Jakiś czas przed wejściem w granice Krakowa, w dziwnym miejscu, gdzie ulice nie mają nazw, a symbole typu B4, A1 , C5, natykamy się na dwie biało-brązowe tabliczki prowadzące do zabytkowych fortów we wsi Węgrzce - fortu "Węgrzce" i fortu "Łysa Góra". Gdy pytamy o nie mieszkankę okolicy, wzrusza ramionami i stwierdza, że tam już raczej żadnych fortów nie ma, bo na tym miejscu powstało nowe osiedle. Nie dowierzamy jej i postanawiamy zboczyć z trasy, by przyjrzeć się fortom, które są a może ich nie ma. Po 1,5 km dojściu ulicą B4 (swoją drogą, bezduszna poprawność tych nazw ma w sobie coś niepokojącego) wchodzimy w ul. Forteczną. Emocje rosną, no bo przecież takiej ulicy o prawdziwie ludzkiej nazwie nie ma tutaj bez powodu! I kiedy okazuje się, że rzeczywiście, coś tu jest, z oddali już widzimy zachęcające fragmenty murów z rudej cegły, dochodzimy do osiedlowego ogrodzenia i tabliczki "Teren prywatny. Osobom nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Wychodzi na to, że zwiedzać fort mogą tylko mieszkańcy osiedla, gdyż mają go na swoim terenie na wyłączność. Strach nawet zbliżyć się do płotu, bo teren oczywiście jest obficie monitorowany. Nie mogę się powstrzymać, by nie odesłać tutaj czytelnika do pewnej piosenki KLIK. Jak się potem okazuje, fort za płotem to fort "Łysa Góra", leżący na Szlaku Twierdzy Kraków, na który trafiłem maszerując szlakiej Via Regia z Krakowa do Przegini. Zwiedzając okolice Krakowa trudno nie natknąć się na ten pieszo-rowerowy szlak, ponieważ obejmuje on aż 100 obiektów o charakterze militarnym, w tym 38 dużych fortów. Podczas zaborów (1975-1918) Kraków znajdował się 7 km od granicy z Rosją, Austriacy, zapamiętale rozbudowywali tu swoje umocnienia, korzystając z wszelkich ówczesnych nowinek technicznych, czyniąc z tego miasta prawdziwą twierdzę. "Łysa Góra" jest jednym z najpotężniejszych fortów na szlaku, gdyż Góra Węgrzecka, na której go zbudowano znajdowała się zaledwie 3 km od granicy z Rosją, przy głównym trakcie na Warszawę. Zbudowano go w latach 1872-1878, stając się finalnie jednym z największych, artyleryjskich fortów w Krakowie z sześcioma bateriami dział. Kto by pomyślał, że w przyszłości będzie go musiało chronić wątłe osiedlowe ogrodzenie i kilkanaście kamer. Jako, że fortu "Węgrzce" nie widać nigdzie w pobliżu, więc by nie nadrabiać kolejnych kilometrów obchodzimy dookoła to wspaniałe i bezpieczne osiedle i skrótem przez pola wracamy na nasz szlak. Widmo kamer nie chce nas tak łatwo opuścić... Choć pogoda zdążyła się nieco polepszyć, wejście w coraz bardziej ruchliwe uliczki przedmieść Krakowa odbiera trasie wiele z jej magii. Wydaje mi się, że została wśród cichych, wiejskich dróg, które pozwalają swobodnie płynąć myślom. Pierwszym miejscem, w którym nałykać się można do syta świętego spokoju jest... cmentarz. Ale cmentarz nie byle jaki, bo Cmentarz Prądnik Czerwony, zwany także Cmentarzem Batowickim to jeden z największych cmentarzy Krakowa. Właściwie to wygląda jak potężny park, w którym pomiędzy sędziwymi konarami drzew gdzieniegdzie rozmieszczono groby. Alejki są szerokie i wydają się nie mieć końca. Nigdy wcześniej nie zwiedziałem cmentarza dla samej przyjemności przebywania na jego terenie. Jest i ciekawostka: to tutaj spoczywa Jan Kaczara, bohater wiersza Zaczarowana dorożka Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Drugą tego dnia tablicę z opisem Małopolskiej Drogi św. Jakuba znajdujemy przy kościele św. Jana Chrzciciela w dzielnicy Prądnik Czerwony, jest ona jednak w opłakanym stanie. Znacznie lepiej prezentuje się stojąca zaraz obok tablica opisująca trasę turystyczno-kulturową Prądnika Czerwonego, prowadzącą przez tutejsze zabytki czyli: sanktuarium Ecce Homo, dworek Pocieszka, tzw. „sukiennice prądnickie”, dawny budynek Urzędu Gminy, Żabi Młyn, kaplica św. Jana Chrzciciela, park rzeczny nad potokiem Sudoł Dominikański, stara część cmentarza Batowickiego i fort Sudoł. Małopolska Droga św. Jakuba częściowo się z nią pokrywa. Kolejna tablica czyha na nas przy kościele św. Mikołaja, na ul. Kopernika niedaleko Starego Miasta. Dzisiejsza barokowa budowla stanęła na miejscu wzniesionej w XI w. świątyni romańskiej. Miejsce to nie było przypadkowe - wówczas tuż obok przebiegał szlak handlowy z Krakowa w kierunku Rusi. Gdy dochodzimy do rynku, marzy mi się piękne skrzyżowanie dwóch szlaków św. Jakuba, które się tu krzyżują: Via Regia i Małopolskiej Drogi św. Jakuba. Wyobrażam sobie kamienny słup z symbolami obydwu muszli, strzałkami wiodącymi do kolejnych miast, odległością do Santiago de Compostela, no i jakąś tablicę wyjaśniającą co i jak nieświadomym turystom spacerującym po rynku. Zdaję sobie sprawę, że ta moja wizja jest mocno wyidealizowana, ale nie spodziewam się, że na rynku nie znajdę ani jednej maluteńkiej muszelki. Niebo też wydaje się być zmartwione tym faktem, bo zaczyna płakać, najpierw niewielkimi, a potem coraz śmielszymi kroplami. Mimo tego deszczowego finału pierwsze spotkanie z nowym szlakiem uznaję za w pełni udane. Te pierwsze kilkanaście kilometrów tylko zaostrzyło mój apetyt na kolejne kroki na Małopolskiej Drodze św. Jakuba. Natalia wydaje się być w podobnym nastroju, co dobrze wróży na przyszłość - tę odmierzaną rytmem kroków. Dokładny przebieg Małopolskiej Drogi św. Jakuba możecie sprawdzić tutaj: KLIK. Dodam jeszcze, że szlak nie kończy się wcale w Krakowie, jak sugeruje mapka. Biegnie dalej, przez Sankę aż do Palczowic. I ja mu w tej trasie na pewno potowarzyszę!
1 Comment
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |