2/2/2023 0 Comments Iohan Gueorguiev – najszczęśliwszy rowerowy włóczęga, który popełnił samobójstwoPodróżował rowerem przez 6 lat. Żył w drodze, pośród spokoju i ciszy dzikiej przyrody. Byłem przekonany, że znalazł klucz do szczęścia. W sierpniu 2021 roku popełnił samobójstwo. Historii Iohana warto przyjrzeć się bliżej. Oglądałem filmy Iohana od samego początku, tj. od roku 2014. Z zapartym tchem śledziłem pierwszy opublikowany na You Tube odcinek, w którym przedzierał się na rowerze kompletnie zlodowaciałą drogą przez śnieżną zamieć Alaski, zamierzając po prostu… dotrzeć do Argentyny. Jego hasło przewodnie było jednocześnie proste i potężne: Chcę zobaczyć świat. Iohan zrealizował swój zamiar. Przez sześć lat (2014-2020) przejechał na rowerze setki kilometrów przez obie Ameryki. Przemierzał tereny tak dzikie i niedostępne, że nierzadko wędrował wąskimi traktami wydeptanymi przez zwierzęta. Gdy nie dało się jechać rowerem, szedł pieszo (czasem niosąc rower przytroczony do plecaka!). Gdy na jego drodze stawała rzeka lub jezioro, przewoził rower na dmuchanym kajaku. Po prostu wyznaczył sobie cel, a potem ruszył przed siebie. Po każdym z filmów Iohana byłem na równi zaczarowany, jak i totalnie wytrącony z równowagi. Siedziałem na kanapie wśród czterech ścian, a moje serce rwało się do tego, co przeżywał. Zazdrościłem mu, ale też kibicowałem z całych sił. Ogromną radość przynosiła mi świadomość, że można żyć w ten sposób, że to faktycznie możliwe. Nie tylko ja tak czułem. W licznych komentarzach pod filmami Iohana ludzie opisywali, że także tęsknią za przygodą, nieprzewidywalnością życia, otwartymi przestrzeniami i autentyczną relacją z dziką przyrodą. Niejeden widz przeszedł od emocji do czynów - ruszył w kikudniową, tygodniową, a niektórzy kilkumiesięczną podróż, dziękując autorowi filmów, że dodał im odwagi do realizacji własnych marzeń. Dzięki niemu na własne oczy mogli zobaczyć świat w całej okazałości. Choć pokaźna seria filmów „I want to see the world” przysporzyła Iohanowi mnóstwa fanów (przynajmniej w światku rowerowych podróży), on sam w ogóle się nie zmienił. Jego narracja pozostała skromna i spokojna. Był wyważonym, pełnym pokory głosem zza kadru.Kimś, kto pokochał świat w każdym jego przejawie, w każdym najmniejszym kamyku, kropli deszczu i podmuchu wiatru. Mówił o nich tak, jakby czytał wiersze. Czasem miałem wrażenie, że Iohan się w tym świecie rozpływa i stapia się z nim. I jest w tym stapianiu szczęśliwy jak mało kto. Byłem przekonany, że znalazł klucz do szczęścia. Gdy w sierpniu 2021 roku dowiedziałem się, że popełnił samobójstwo, długo nie mogłem w to uwierzyć. Wymieniłem z nim zaledwie kilka e-maili. Znałem go tylko jako postać z filmów i głos zza kadru. Pierwsza myśl brzmiała: dlaczego ktoś tak szczęśliwy decyduje się opuścić ten świat w wieku 33 lat? Nie miałem o Iohanie pojęcia. Nie wiedziałem nic o jego dzieciństwie, trudnych relacjach z rówieśnikami i najbliższą rodziną. Nie wiedziałem, że od lat chorował na chroniczną bezsenność. Pomyślałem wtedy: może to właśnie choroba, albo raczej chęć ucieczki przed nią pchnęła go w drogę? Iohan swoją 6-letnią podróż zakończył w marcu 2020 roku. Przygarnęła go wówczas para jego fanów - Dan i Melanie Loseth. Zamieszkał z nimi w Cranbrook, w Kolumbii Brytyjskiej. Kolejny rok był dla niego niezwykle trudny. Choroba nie pozwalała mu spać, depresja nie pozwała montować filmów z podróży. Nie wychodził z domu, nie rozmawiał z domownikami. Ruszył w kolejną, tym razem wewnętrzną podróż, która okazała się tą najtrudniejszą. Bill Donahue, autor jednego z artykułów opisujących życie Iohana zastanawia się, czy to właśnie to desperackie poszukiwanie wolności i przestrzeni go nie zniszczyło, ponieważ gdy dotarł na skraj mapy (co było jego pragnieniem), okazało się, że był na świecie zupełnie sam. Przypomina mi to motto, które przed głodową śmiercią napisał inny wędrowiec - Christopher McCandless, nazywający siebie Alexander Supertramp. Brzmiało ono: Szczęście tylko wtedy jest prawdziwe, gdy je z kimś dzielimy. Nie sposób przejść obojętnie obok tych identycznych wniosków dwojga mężczyzn, którzy samotnie wyruszyli na poszukiwanie - no właśnie, czego? Przygody? Sensu życia? Szczęścia? Jeśli chcecie poznać historię Christophera, polecam film "Wszystko za życie" (ang. "Into The Wild"). Nie wiem, co działo się w głowie i sercu Iohana, ale wiem, co przemawiało do mnie z jego filmów. Był to głęboki dialog z przestrzenią, zwierzętami, roślinami, wiatrem. Na magię dzikich krain, w których czuł się jak w domu składała się: równowaga, puste przestrzenie, spokój, cisza, harmonijna współpraca wszystkich stworzeń i brak rywalizacji. Wszystko to, co niełatwo odnaleźć w „cywilizowanym” świecie. Czułem, że znalazł dystans wobec wygórowanych i abstrakcyjnych oczekiwań, które stawiamy przed sobą, żyjąc w społeczeństwie. Taka świadomość i postawa wydaje się być najcenniejszym, co możemy przywieźć z podróży.
Jego towarzysz, Sylvain St- Denis, który podróżował z nim przez parę dni w Argentynie, wspomina słowa Iohana: „Czasami dobrze jest trzymać się drogi, nie wiedząc, czy dasz radę przejść na drugą stronę. Myślę, że to najważniejsza rzecz w bickepackingu i ogólnie w życiu”. Dla mnie to słowa-klucze. Po prostu trzymać się drogi, a więc żyć chwilą. Żyć i być w tym, co się przydarza. PS. W lutym 2016 przeprowadziłem z Iohanem wywiad. Cieszę się, że choć w ten sposób miałem kontakt z jego niecodziennym doświadczaniem życia. Często wspominam Iohana. Przypomina mi, że warto zaryzykować i żyć chwilą. Nie tylko pośród bezkresu dzikiej przyrody i przygody. Nasza droga rozwija się przed nami każdego dnia.
0 Comments
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |