Był upalny lipcowy poranek 2017 roku. Ostatni dzień mojej 4-dniowej rowerowej przygody na Green Velo. Pędziłem na łeb, na szyję, by zdążyć na pierwszy PKS z Augustowa do Ełku. Zdążyłem. Wskoczyłem do autobusu (razem z rowerem!) i zza szyby przyglądałem się nieznanemu miastu. Żal mi było tak gwałtownie żegnać się z Augustowem. Nie powłóczyłem się po bocznych uliczkach, nie zajrzałem na rynek, nie skosztowałem tutejszych słynnych jagodzianek... Minęły 4 lata i oto znów tu jestem. Nie dotarłem rowerem, a samochodem. Nie jestem sam, ale w gronie bliskich. Przez sześć dni mam okazję powłóczyć się po rynku i okolicach, wymoczyć się w jeziorach, plażować, eksplorować tutejsze turystyczne szlaki, przejrzeć ofertę budek ze... wszystkim i skosztować lokalnych przysmaków. Czy moja wizja Augustowa jako jednego z podlaskich miast, wolnych od tworów komercyjnej "cywilizacji" przetrwała ten maraton? Przekonajmy się. |
Byłem pewien, że klimat wielokolorowego wschodu musiał się tu gdzieś kryć, mimo, że po prawosławnej cerkwi ostał się tylko niewielki, niepozorny budynek stójkowego, który niegdyś strzegł świątyni. Szukałem z uporem i znalazłem go... wśród drzew. Wspominając rynki wschodnich miast, przez które prowadził mnie szlak Green Velo uświadomiłem sobie, że w ogromnej z nich w centrum sporo było drzew. Zacienione ławki były zbawieniem dla zmęczonego upałem rowerzysty, ale i centrum relacji międzyludzkich dla mieszkańców. Tak jest i w Augustowie. Gdy spojrzymy na rynek z lotu ptaka, 4/5 jego powierzchni pokrywają ich zielone, imponujące korony. Rynkowy park założono w 1847 roku, a jego dawna nazwa to Ogród Saski. Ostatniego dnia naszego pobytu trafiliśmy na odbywający się na rynku targ staroci. Wtedy to, wśród wiekowych przedmiotów i śpiewnego akcentu sprzedających znalazłem nieco klimatu, który pamiętałem z mniejszych miasteczek na Green Velo. Dobre i to! |
Ciekawostka:
w jednej z rynkowych kamienic, tej z nr 28 w 1812 roku nocował Napoleon Bonaparte,
powracający wówczas z inwazji na Rosję.
w jednej z rynkowych kamienic, tej z nr 28 w 1812 roku nocował Napoleon Bonaparte,
powracający wówczas z inwazji na Rosję.
Postęp obecny na rynku przyjąłem ze zrozumieniem. Wiadomo - turysta przywozi pieniądze i gdzieś chciałby je wydać, a gdzie lepiej to zrobić, niż w samym centrum? Trudno było mi jednak rozwikłać zagadkę ulicy Mostowej. Jej brukowana jezdnia i chodniki oraz mnogość knajpek czynią z niej idealny deptak, naturalne przedłużenie spokojnej trasy znad Netty. Tymczasem kierowcy przejeżdżających tędy samochodów mają niepokojącą tendencję do rajdowych popisów na kocich łbach. Może to wakacyjna swoboda tak działa na niektórych? W każdym razie ryk silników i swąd spalin zabiera wiele uroku biesiadującym przy zewnętrznych stolikach. Nie lubię narzekać, więc powiem, że pomimo tych szaleństw ulica nadal ma swój klimat.
Nad Nettą rozrywek sto
Jezioro Necko i tworząca je rzeka Netta, przechodząca w Kanał Augustowski to oś, wokół której konstruuje się cała machineria tutejszych wodno-plażowo-gastronomicznych rozrywek.
Na pierwszy ogień idą rejsy turystycznymi statkami - te trudno przeoczyć, gdyż przechodząc obok nich zostajemy wzięci na cel przez armię młodocianych "ulotkowców", którzy na wszelkie sposoby usiłują nas przekonać, że to właśnie rejs ich statkiem zapewni nam najwięcej niesamowitych wrażeń. Doceniłem ich starania, ponieważ nie jest to łatwy kawałek chleba - wszystkie statki, trasa (dolina Rospudy) i ich ceny wydają się niepokojąco do siebie podobne. Część naszej ekipy wybrała klimatyczny statek Jaćwież. Jednym z haseł ją promujących jest "Podróż w czasie z przewodnikiem" i według relacji podróżujących faktycznie, klimacik był.
Na pierwszy ogień idą rejsy turystycznymi statkami - te trudno przeoczyć, gdyż przechodząc obok nich zostajemy wzięci na cel przez armię młodocianych "ulotkowców", którzy na wszelkie sposoby usiłują nas przekonać, że to właśnie rejs ich statkiem zapewni nam najwięcej niesamowitych wrażeń. Doceniłem ich starania, ponieważ nie jest to łatwy kawałek chleba - wszystkie statki, trasa (dolina Rospudy) i ich ceny wydają się niepokojąco do siebie podobne. Część naszej ekipy wybrała klimatyczny statek Jaćwież. Jednym z haseł ją promujących jest "Podróż w czasie z przewodnikiem" i według relacji podróżujących faktycznie, klimacik był.
Tereny nad Nettą i jeziorem Necko to długie na kilka kilometrów deptaki dla pieszych i Green Velo dla rowerzystów. Jest gdzie spacerować i szaleć na dwóch kółkach. Gdy upał dokuczy, można wskoczyć do jeziora na jednej z kilku plaż. W sytuacji burczenia w brzuchu uratuje nas tutejsza infrastruktura. Są restauracje i mniejsze knajpki. Obok ryby z frytkami, znajdzie się i lokalna zapiekanka ziemniaczana. Są oferty na każdą kieszeń. Dodatkowo wielki plus za estetyczne podejście - nie znajdziemy tu plastikowych bud i tandetnych banerów - na jednej z plaż wszystkie knajpki wyglądały tak samo - miały ujednolicone drewniane ścianki i podesty. Niby nic, a cieszy oko. Wybaczcie, że nie mam zdjęć jedzenia, ale podczas posiłków zazwyczaj zajmuje mnie sam posiłek :)
Na początku sierpnia, a więc nadal w szczycie sezonu, deptak wcale nie przypominał pieszej autostrady. Można było komfortowo pospacerować, poplażować i znaleźć wolne miejsce przy kawiarnianym stoliku.
Augustów cały w szlakach
Nie samym Green Velo turystyczny Augustów żyje. Jeśli spojrzeć na mapę poniżej, widać, że okoliczne jeziora oplecione są siecią szlaków rowerowych, na których podstawie można ułożyć niejedną krótszą i dłuższą wycieczkę. Nasza nieustraszona ekipa wybrała jednak stare dobre Green Velo (odcinek 201) do plaży we wsi Sajenek nad jeziorem Sajno, później leśny odcinek do plaży o sugestywnej nazwie patelnia, a na końcu spontaniczny powrót, w zależności od warunków (poziom energii i nastawienie trójki najmłodszych uczestników miały tu decydujące znaczenie).
Skorzystaliśmy z lokalnej wypożyczalni rowerów przy ul. ks. Skorupki. Ceny nie zabijają - za cały dzień (tj. do 19.00 czyli godziny zamknięcia wypożyczalni) zapłaciliśmy 40 zł za rower górski (nowy model Krossa, koła 29 cali) i 20 zł za dziecięcą przyczepkę (ceny za wakacje 2021).
Skorzystaliśmy z lokalnej wypożyczalni rowerów przy ul. ks. Skorupki. Ceny nie zabijają - za cały dzień (tj. do 19.00 czyli godziny zamknięcia wypożyczalni) zapłaciliśmy 40 zł za rower górski (nowy model Krossa, koła 29 cali) i 20 zł za dziecięcą przyczepkę (ceny za wakacje 2021).
Okoliczne rowerowe szlaki były całkiem nieźle oznaczone. Można było beztrosko sunąć, bez ciągłego spoglądania na mapę. Na niewielkiej plaży we wsi Sajenek nie było tłoku. Miejsce okazało się idealne dla najmłodszych, ponieważ mogły zapuszczać się daleko (jak na ich rozumienie tego słowa), a jezioro nadal pozostawało płytkie. Woda była czysta, a dno piaszczyste. Dla niektórych minusem mógłby być przejeżdżający niedaleko pociąg - dla nas jednak była to kolejna, emocjonująca atrakcja ;)
Jezioro Białe Augustowskie i położona nad nim plaża Patelnia we wsi Przewięź to miejsce dla tych, którzy lubią patrzeć daleko i szeroko. Plaża znajduje się na nachylonym pod dużym kątem zboczu, oferując nam widok, którego łatwo nie zapomnimy. Rozkładając się w wyższej części plaży do wody schodzimy wymuszonym truchcikiem, zapadając się w piasku. Dodam do tego, że woda jest tu wyjątkowo czyste, a dno piaszczyste i zbite. Według wikimapy plaża Patelnia to jedno z najładniejszych miejsc nad polskimi jeziorami, raj dla fanów żagli, sportów motorowodnych i windsurfingu.
Wylegując się (smażąc?) na Patelni, zaczynam pojmować, że Augustów i okolice to mieszanka unikalna. Zakosztować tu można bowiem zarówno wschodniej podlaskiej sielanki, jak i typowo mazurskiego ducha wodnej włóczęgi po niekończących się taflach jezior. W temacie tafli jezior warto opisać jeszcze jedno miejsce, do którego nas z Augustowa zagnało...
Wigry, wigry, wigry
Nasza żwawa ekipa niecierpliwie przebierała nóżkami, żeby rozpocząć eksplorację terenów położonych w głąb Puszczy Augustowskiej. Padło na plażę nad jeziorem Wigry.
Kącik językoznawcy: Zawsze zastanawiało mnie powinowactwo nazwy mazurskiego jeziora i PRL-owskiego składaka firmy Romet. Nazwa jeziora pochodzi od litewskiego słowa vingrus oznaczającego: kręty, wijący się - jego kształt przypomina bowiem literę "S" a linia brzegowa jest wyjątkowo nieregularna. Z kolei nazwa roweru miała prawdopodobnie nawiązywać do wyjątkowej zwrotności tego miejskiego roweru, zbudowanego na niewielkich 20-calowych kołach. Kto nie pamięta, jak wyglądał dawniej ten jednoślad, niech czym prędzej klika w link po prawej. |
Niewielka, gminna plaża nad jeziorem Wigry we wsi Bryzgiel oferowała zupełnie inny klimat niż Patelnia. Jest kameralnie, choć miłośnicy wodnych zabaw znajdą tu wszystko, czego im trzeba - jezioro jest tu płytkie i zaciszne, plaża piaszczysta, jest niewielki pomost i zadaszona wiata z murowanym grillem, parking. Mamy też rzut kamieniem do sklepu i baru "Wigraszek". Co jakiś czas ciszę przerywa samochód z łódką na przyczepce, bo to popularne miejsce wodowania. Może to być minus dla szukających totalnego spokoju, jak i plus dla zainteresowanych kulisami żeglowania. Na wyciągnięcie ręki mamy tu wyspę Ostrów, największą w naszym kraju wyspę jeziorną, usytuowaną zaledwie 150 m od brzegu.
Tuż obok plaży (przez Augustów zresztą też) biegnie Wschodnio-Europejski szlak rowerowy EV-11 o kosmicznej długości 5 964 km. Prowadzi z Przylądka Północnego do Aten, przez 11 państw (Norwegia, Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa, Polska, Słowacja, Węgry, Serbia, Macedonia oraz Grecja).
Będąc w Bryzglu (Bryzgielu?) warto zrobić sobie spacer na odległą o ok. 2 km wieżę widokową w Kruszniku. To, co mi się tu szczególnie spodobało to fakt, że zarówno na plaży, na spacerze jak i wokół wieży spotykaliśmy naprawdę niewielu ludzi. To w dzisiejszej rzeczywistości coś niezwykle cennego, co pozwala na doświadczanie nowych miejsc w swoim tempie, bez zgiełku i hałasu. Tak normalnie, po prostu.
A więc jaki jest ten Augustów?
Na pytanie zawarte w tytule wpisu właściwie odpowiedziałem już wcześniej. Augustów to dla mnie zarówno Podlasie, jak i Mazury. Można czerpać co najlepsze ze specyfiki obu krain, można tu znaleźć odludzie i spokój, ale także wygodne, turystyczne zaplecze. Jest gdzie spacerować, jeździć rowerami, pływać statkami i wpław. Jest gdzie zachwycać się lokalną kuchnią, a i stary, dobry kebab bez problemu się znajdzie. Ceny nie zabijają, a mówię to ja, finansowy minimalista! Chętnie wróciłbym do Augustowa i okolic, ponieważ czuję, że nasza ekipa odkryła zaledwie niewielką część atrakcji tego rejonu. Wschód wzywa mnie nieustannie, a ja lubię słuchać swojego wewnętrznego głosu.
4 Comments
Daria
20/12/2021 00:10:19
oj tak! :P
Reply
Kuba
14/1/2022 10:07:08
Czyli postanowione? ;)
Reply
Vintage
14/1/2022 08:46:50
Piękne plaże, czysta woda, zielone lasy, wewnętrzny spokój - poczułam nagłą potrzebę pojechania do Augustowa... :)
Reply
Kuba
14/1/2022 10:06:43
kanieczna!
Reply
Leave a Reply.
Kategorie
Wszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa