Ten odcinek szlaku to spojrzenie z oddali na Śląskie krajobrazy – na wyraźnie rysujące się na horyzoncie smukłe walce kominów, sześciany hal przemysłowych i skupiska wysokich osiedli. Choć tego dnia odwiedzam urokliwy rynek w Tarnowskich Górach, dwie dzielnice Zabrza, parę wiosek i centrum Gliwic, to głównym bohaterem zostają pola i lasy. One podczas marszu są moimi cichymi i spokojnymi punktami obserwacyjnymi. Zielone oblicze Śląska objawia się tu w pełnej krasie. 12 listopada, czwartek godz. 08:30 Zaczynam od tunelu pod torami kolejowymi, niedaleko dworca kolejowego w Nakle Śląskim, dokładnie w miejscu, gdzie kilka dni wcześniej skończyłem swoją wędrówkę. Według opisu nad tunelem, mam stąd 4 km do Tarnowskich Gór, lub też 17 km w stronę Bytomia, jeśli ruszyłbym w odwrotnym kierunku. Zaczyna się od polnej ścieżki wzdłuż torów i jest to idealny początek, żeby wdrożyć się w rytmiczny i energiczny marsz. Wchodzę do miasta spokojnymi ulicami. Tarnowskie Góry dopiero budzą się do życia. Mijam stację kolejki wąskotorowej, która kursuje z Miasteczka Śląskiego do Bytomia, pędząc z szaloną prędkością 20 km/h. Szlak prowadzi mnie też obok budynku PTTK, w którym w 1790 roku nocował Goethe. Wybitny niemiecki poeta miał umysł wszechstronny i oprócz rymowanych strof interesowała go również nowoczesna technika, a w Tarnowskich Górach działałby juz wtedy dwie maszyny parowe i prężnie rozwijały się kopalnie. Johanna tak zainspirowała górnicza atmosfera, że aż napisał wiersz: "Z dala od wykształconych ludzi, na końcu państwa, kto wam pomaga skarby odkrywać i je szczęśliwie podnosić do światła? Tylko rozum i uczciwość. Są to bowiem klucze, prowadzące do każdego skarbu, który ziemia kryje." Wiersz nie spodobał się jednak wyższemu urzędnikowi górniczemu z Tarnowskich Gór - de Geseliusowi. Kością niezgody stał się fragment o rzekomym słabym wykształceniu górników. Napisał więc własny wiersz - ripostę na zarzuty Goethego. Wizyta poety, zamiast być świętem, skończyła się więc rymowaną pyskówką... Parę minut później docieram do rynku w Tarnowskich Górach. Rynek ten wygrał w 2013 roku plebiscyt na najpiękniejszy rynek Górnego Śląska, zdobywając aż 43% głosów. Nawiasem mówiąc, drugie miejsce zdobył rynek w Woźnikach, przez który przejeżdziałem, jadąc do Parku Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. Wracając do Tarnowskich Gór – ładnie tu. Przestronny plac otaczają dobrze utrzymane zabytkowe kamienice o niskiej zabudowie, na tle których wyróżnia się budynek Ratusza oraz ewengelicki kościół Zbawiciela. Ratusz z 1898 roku (w którym obecnie funkcjonuje Urząd Miejski) przyciąga wzrok nie tylko swoją okazałą bryłą, ale też elewacją pełną kolorów. To zasługa trzech użytych do jej budowy surowców: czerwonej klinkierówki, śląskiego granitu użytego do cokołu oraz piaskowca z Warty Bolesławieckiej, z którego powstały m.in. herby i godła Donnersmarcków, Hohenzollernów, Śląska, Prus, Rzeszy i Tarnowskich Gór. Kościół z kolei powstał w 1780 roku, lecz w roku 1900 przebudowano go w stylu neoromańskim, według projektu Adolfa Seiffharta. Warto zobaczyć go nocą - jest wówczas efektownie oświetlony. Ja oglądam go na tle dość pochmurnego nieba i kołujących dookoła ptaków, co robi dość upiorne wrażenie. Trudno przegapić także tzw. domy podcieniowe, zwane też laubami, które stanęły tu w drugiej połowie XVI wieku, gdy zlokalizowano tu centralny plac miasta. Tuż obok stoi figura Gwarka, czyli górnika wydobywającego srebrnonośną galenę, jedna z czterech rozmieszczonych w różnych punktach miasta. Warto zwrócić uwagę także na zabytkowe kamienice, takie jak: Dom Cohlera (w 1790 r. był siedzibą pierwszej w mieście prywatnej apteki "Pod białym aniołem"), Dom Wieprzowskiego czy Dom Petrascha. Ten ostatni jest szczególnie interesujący dla miłośników literatury – w 1713 roku powstała tu bowiem pierwsza w regionie księgarnia. Była to zasługa jednego z najbogatszych mieszkańców miasta i burmistrza Tarnowskich Gór - Bernarda Petrascha. Ale dla wszystkich idących szlakiem Husarii Polskiej najważniejszy jest Dom Sedlaczka. Kamienica ta najpierw była siedzibą Starostów Ziemi Bytomskiej, ale gdy w 1805 roku wykupił ją czeski kupiec Jan Sedlaczek, zaczęła pełnić funkcje bardziej rozrywkowe – powstała tam istniejąca do dziś winiarnia. Ale co to ma wspólnego z naszym szlakiem? Winiarnia cieszyła się taką sławą, że zatrzymał się tu na biesiadę król Jan III Sobieski podczas swojej wyprawy na Wiedeń! Gdy Król wjeżdżał do miasta, szczególnie uroczyście powitali go wspomniani wcześniej Gwarkowie. Świętowano od 20 do 22 sierpnia 1683 roku, a dziś rocznicę tej właśnie imprezy świętuje się w pierwszej połowie września podczas tarnogórskich Gwarków, odbywających się od 1957 roku. Gwarki to szereg imprez sportowych, kulturalnych i rozrywkowych, spośród których najważniejszy jest tradycyjny pochód, którego uczestnicy przebrani są za ważne dla historii miasta postacie. Jest tu także król Jan III Sobieski wraz z żoną Marysieńką i dzielną husarią! Pochód z roku 2015 można zobaczyć tutaj. Z rynku prowadzą mnie wąskie, brukowane uliczki. Na jednej z nich, na ścianie budynki znajduję wmurowaną tablicę, która głosi: Złoża srebrnonośnego kruszcu odkryte tu w 1490 roku, a z których pierwszy okaz wmurowano tu przed laty spowodowały założenie górniczego miasta „Tarnowskie Góry”. Tarnogórska ziemia to jeden z najstarszych i najważniejszych ośrodków górnictwa rud srebronośnych w Europie. Pierwsze wzmianki o tutejszym pojawiły się już w 1136 roku, w Bulli Innocentego II. A to wszystko dzięki odwadze i pracowitości gwarków właśnie. Nie dziwota, że postawiono im w mieście aż cztery posągi. Kilka minut później, na placu Gwarków zauważam wysoką drewnianą konstrukcję. Oto i kolejny akcent pozostawiony przez górników w pocie czoła wydobywających srebro: Dzwonnica Gwarków. Przeniesiono ją tutaj z kamieniołomu w Bobrownikach Śląskich w 1955 roku. Stanęła na dawny miejscu domu zbornego gwarków. Jak na XIX-wieczną budowlę w całości wykonaną z drewna, jest w zaskakująco dobrym stanie. Pod namiotowym dachem znajduje się dzwonek szychtowy, który kiedyś swoim dżwiękiem oznajmiał koniec lub początek szychty. Niezbyt długo byłem w mieście. Ulica pomiędzy cmentarzem a Parkiem Miejskim najpierw zmienia się w ścieżkę, potem prowadzi obok zabudowań Castoramy, żeby na koniec wyprowadzić mnie w pole. Ale na całe szczęście tak właśnie ma być, bo tędy wiedzie szlak. Zresztą kto by nie chciał trafić na pole w taką pogodę? Mam wrażenie, że jestem na totalnym pustkowiu, a szlak jest tutaj bardzo dobrze oznakowany. Biegnie też tędy kilka ścieżek rowerowych, z których szczególnie interesujące wydają się dwie: do Sztolni Czarnego Pstrąga i do rezerwatu Segiet. Co najciekawsze, ta spokojna, polna droga to wciąż ulica Bałtycka, która prowadzi aż do dzielnicy Repty. Repty to najstarsza dzielnica Tarnowskich Gór. Pierwsza wzmianka o osadzie pochodzi z dokumentu z 1201 r. Należały one wówczas do klasztoru norbertanów we Wrocławiu. W 1973 r. osada została włączona do Tarnowskich Gór. Tutaj, tylko 900 m od szlaku znajduje się Sztolnia Czarnego Pstrąga, 600-metrowy fragment najdłuższej w rejonie Tarnowskich Gór sztolni odwadniającej zw. Głęboką Sztolnią Fryderyka, należącej do założonej w 1784 roku kopalni rudy ołowiowo-srebrowej Fryderyk (niem. Friedrichs-Grube, w późniejszym okresie nazwa została zmieniona na Kościuszko). Jest ona jedną z atrakcji Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Trasa turystyczna znajduje się pomiędzy szybami Ewa (1826) i Sylwester (1828). Podczas wycieczki, która odbywa się łodziami, można obserwować niewielkie, tworzące się współcześnie stalaktyty i oryginalne partie chodnika sztolniowego wykutego w skale dolomitowej. To najdłuższy w Polsce podziemny przepływ łodziami. Warto więc nieco zboczyć. Tym, którzy lubią jeszcze bardziej zbaczać ze szlaku, warto polecić Zespół przyrodniczo-krajobrazowy "Park w Reptach i Dolina Dramy", czyli największe na Górnym Śląsku skupisko drzew pomnikowych. Około ⅔ całego lasu to drzewostany, które przekroczyły 100 lat. Ja jednak nie zbaczam, sumiennie trzymam się szlaku, a ten prowadzi mnie do najsympatyczniej nazywającej się parafii, jaką znam - Parafii św. Mikołaja. Zabytkowy kościół i cmentarz pośród pól prezentują się pięknie. A na dodatek w parafialnym parku rosną jadalne kasztany. Biegnie tędy szlak do Santiago de Compostela. Do Hiszpanii, do miejsca pochówku św. Jakuba mam stąd „tylko” 3554 km. Żal nie wyruszyć. Wychodzę z Tarnowskich Gór i wchodzę do Ptakowic. A szlak daje nurka w las. I to jaki! Jestem na obszarze Podziemi Tarnogórsko–Bytomskich, czyli jednego z największych w Europie systemów podziemnych wyrobisk. Górnicy eksploatowali te tereny od XII do XIX wieku, pozostawiając po sobie ponad 300 km sztolni, szybów, chodników oraz komór. Te miejsce upodobały sobie nietoperze, urządzając sobie tutaj największe na Górnym Śląsku stanowisko zimowania. To dlatego teren o powierzchni 3490 ha objęto ochroną programu Natura 2000. Z lasu wychodzę w Górnikach, najdalej wysuniętej na zachód dzielnicy Bytomia. Niedługo znajduję się między domami. Ulica Zgrzebnioka płynnie przechodzi z asfaltu w liściastą ziemię i prowadzi mnie znów do lasu. Zanim wejdę między drzewa, z prawej strony mam taki oto widok: Na leśnej ścieżce łatwo przegapić niewielką strzałkę na betonowym słupie. Szlak prowadzi w prawo, tu wąską i dość zarośniętą ścieżką, tuż przy ogrodzeniu domu. Wita mnie piękny las. Oprócz lasu jest jeszcze rowerzysta (już nie tak piękny, ale całkiem sympatyczny), który ostrzega przed zdenerwowanymi dzikami, które przed chwilą spotkał. Stoję i czekam, aż zagrożenie minie. Jako, że w sumie nie wiem, czy minęło czy nie, po chwili idę dalej. Dla takich widoków warto się trochę poobawiać ataku rozsierdzonego dzika: Można udawać, że jesieni jeszcze nie ma, a do zimy wciąż daleko, ale takie widoki, wraz z chłodem idącym z coraz ciemniejszego nieba, pozbawiają wszelkich złudzeń: Z lasu wychodzę we wsi Wieszowa. Znajduje się tutaj XVII-wieczny pałac, który od 1839 roku należał do Henckla von Donnersmarcka, szlak jednak obok niego nie biegnie. Biegnie za to tuż obok kościoła Trójcy Świętej z 1896 roku: Po kilkunastu minutach marszu wśród spokojnych ulic wychodzę na długą, prostą ścieżkę, która prowadzi opustoszałego do wiaduktu nad autostradą. Za autostradą, choć to już Zabrze, klimaty typowo wiejskie: Przechodzę przez dwie dzielnice Zabrza: Grzybowice i Mikulczyce. Kilka razy tego dnia przechodzę nad Potokiem Mikulczyckim. Zaskakuje mnie Park Kultury i Wypoczynku w Gliwicach. To bardzo duży obszar, który ze strony, od której wchodzę (czyli od ul. Szymanowskiego) wygląda właściwie jak nieco uporządkowany las. No i są tabliczki z nazwami poszczególnych alei. Maszeruję po pokrytych grubą kołdrą liści alejach, starając się wygrać z mrokiem i wyjść z parku, zanim zapadnie. Można powiedzieć, że jest remis. Gdy szarość przechodzi w czerń, wychodzę na ulice centrum Gliwic. Szlak jest tu słabo oznakowany, warto mieć ze sobą mapę z zaznaczonymi jego przebiegiem. Oznaczenia są, ale dość rzadkie, no i w miejskim chaosie trudniej je dostrzec. Szlak prowadzi mnie do Placu Piastów, skąd odjeżdżam w stronę domu. Kilkadziesiąt metrów stąd jest też dworzec kolejowy, także bez problemu można stąd dostać się do sąsiednich miast, a pewnie i nieco dalej. Odcinek, który przeszedłem miał ok. 30 km. Szlak znów mnie nie rozczarował, a wręcz przeciwnie – mile zaskoczył. A kolejna część zapowiada się jeszcze ciekawiej... Poniżej plik ze szczegółowym opisem szlaku:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |