Drugi dzień z nadmorskim odcinkiem Green Velo to prawdziwa uczta dla oczu i duszy. Karmimy się bez oporów przestrzenią płaskich, cichych łąk z wielką wodą w tle oraz elegancją i harmonią warmińskiej architektury. Nasze żołądki także zostają nakarmione takiej jakości daniem, jakiego nie trawiły już dawno, przez co w nogach pojawia się znacznie więcej pary, pozwalając wykręcić nam tego dnia już nieco więcej, bo 88 km. Zapraszam do dalszej lektury! Każdy, kogo choć raz obudziły promienie słońca, przebijające się przez materiał namiotu, postawionego na uroczym polu namiotowym, wie, ilu sił może dodać taki poranek. Tak jest i z nami. Dopiero dziś robimy rekonesans tego, co wokół namiotu i co tu dużo gadać - nogi same rwą się do drogi! Aż do Tolkmicka nitka szlaku trzyma się ściśle linii brzegowej, co daje nam dostęp do cudownych, dzikich i pustych plaż. W Tolkmicku naszą uwagę przyciąga nieczynna stacja PKP. Dawniej prowadziła tędy linia Kolei Nadzalewowej, której budowę rozpoczęto w 1897 roku. W Braniewie kolej łączyła się z Koleją Wschodnią, którą dotrzeć można było aż do Królewca. Secesyjny budynek dworca powstał w 1901 roku. Obok stacji szczerzy się do nas drewniana rzeźba obieżyświata na miotle. Czyżby coś sugerował? Lasy między Tolkmickiem a Fromborkiem swoim zbawiennym cieniem chronią nas od żaru lejącego się z nieba, a leśne MOR-y mile zaskakują tym, że... w ogóle są! Z moich doświadczeń z Green Velo wynika, że MOR w lesie to wcale nie taka częsta sytuacja. A tutaj mamy nawet czyste toalety! Nasyceni widokami i przestrzenią, wciąż jeszcze czujemy w sobie jakiś brak. Brak jest bardzo dosłowny, a pochodzi z bardzo trywialnego miejsca, jakim jest pusty żołądek. Jest 10:30, zbliżamy się do Fromborka, czas więc idealny, by rzucić się na jakąś solidną porcję kalorii. Droga jak zwykle serwuje nam dokładnie to, czego potrzebujemy: tuż przed wjazdem do miasta kusi nas przydrożna smażalnia ryb "Złota Rybka". Na smażone jakoś nie mamy ochoty, ale od wędzonym ryb trudno nam oderwać wzrok. Za radą mamy wybieramy halibuta, którego nigdy przedtem nie próbowałem. Powiem jedno: ryba złowiona tego samego dnia o 4 rano i od razu uwędzona to jest po prostu raj dla podniebienia. "Złotą Rybkę" polecam wszystkim, ale najbardziej oczywiście wygłodniałym rowerzystom! ;) Frombork nazywany bywa "Perłą Warmii", a to dzięki zabytkowej sakralnej i obronnej architekturze. Mówi się też o nim jako o "grodzie Kopernika" - słynny astronom właśnie tutaj napisał swoje dzieło "O obrotach sfer niebieskich", tu mieszkał pod koniec życia, a jego ciało pochowano w bazylice katedralnej stojącej na wzgórzu w centrum miasta. Turyści zainteresowani historią Kopernika, astronomią, czy architekturą z pewnością będą mieli tutaj co robić. My jednak, jako poszukiwacze przestrzeni i wolnego umysłu, przejeżdżamy przez niego dość ekspresowo. Wspomnienia o mieście jednak zachowujemy jak najbardziej pozytywne, a sprowadzają się one do kilku przepysznych ogórków małosolnych, kupionych w warzywniaku w niewielkim centrum miasta. Tak lubimy "smakować" miasta - architektura dla oka, lokalne wyroby dla brzucha! Kilka kilometrów dalej, jadąc przez zupełnie bezludne drogi z betonowych płyt, gdzie kilometrami nie ma nawet skrawka cienia, zastanawiam się nad losem pielgrzymujących biegnącym tu także szlakiem św. Jakuba. W takim upale prażyliby się jak na patelni. Ale z drugiej strony może to dobra aklimatyzacja przed ostatnim odcinkiem w północnej Hiszpanii? My nasze małe ochłodzenie znajdujemy w Starej Pasłęce, gdzie rzeka Pasłęka wpływa do Zalewu Wiślanego. Choć obowiązuje tu zakaz kąpieli, sama bliskość wody pomaga w zmaganiach z upałem. Zostajemy tu parę dłuższych chwil, ponieważ jak wynika z mapy, to nasze ostatnie spotkanie z Zalewem. Ahoj, wielka wodo! O tym, jak bardzo jest gorąco, niech świadczy fakt, że tego dnia nie robimy już żadnych zdjęć, koncentrując się na pokonywaniu bariery gęstego, wrzącego powietrza i pedałowaniu do celu. Dzisiejszym celem okazuje się być Pieniężno, do którego dojeżdżamy o 17:00 i w którym łapie nas solidna ulewa. Nie ma oczywiście tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo schronienie znajdujemy w tutejszej pizzerii i tu też poznajemy rowerzystę z Poznania, który również podróżuje Green Velo. Zjadamy razem późny obiad, wymieniamy się wrażeniami i wskazówkami z trasy. Nocleg załatwiamy dość sprawnie, w agroturystyce nieopodal rynku. Gorący dzień kończy się przyjemnym, rześkim powietrzem po deszczu. Po takim dniu sen przychodzi bardzo szybko. I to chyba o to właśnie chodzi.
0 Comments
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |