24/8/2015 0 Comments Cuda pod domemCzasem nie ma czasu. Czasem nie ma siły. Ale bywa i tak, że wystarczy przejechać 2 lub 3 kilometry, by znaleźć się w pięknym miejscu. Bywa, że cuda dzieją się tuż pod domem. Lato w pełni, słońce króluje na niebie, czasu jest nawet więcej, niż potrzeba. Pełnia możliwości. A ja już od ponad dwóch tygodni nie zrobiłem żadnej rowerowej wycieczki. Jestem chory. Nie mam siły na dłuższy spacer z psem. Nie daje mi jednak spokoju myśl, że siedząc na rowerze i kręcąc nogami człowiek pewnie męczy się dużo mniej... Czas: 23 sierpnia 2015, niedziela, godz. 17:15 Miejsce: Siemianowice Śląskie, a konkretnie Bytków Stan umysłu: z wielkim trudem tłumiona agresja z powodu tęsknoty za szumem kół, odludną drogą, poznawaniem nieznanego Co my tu mamy? Niby nic ciekawego. Bloki, familoki i pełne dziur ulice. No i oczywiście liczne przybytki, w których 99% obywateli dokonuje tłumnie i systematycznie pełnego rozkoszy trwonienia pieniędzy na produkty spożywcze. Kilka Biedronek, Lidl, Aldi i królujący nad nimi swoimi imponującymi gabarytami i rozleglym parkingiem Kaufland. Niełatwo wydostać się z tego betonowego labiryntu, gdy dysponuje się bardzo ograniczonym zapasem sił, upodabniającym mnie do żywego trupa, z trudem trzymającego się w siodełku. Szybki rzut okiem na Google Maps uświadamia mi, że jest to jednak możliwe. Zbieram w sobie energię i wskakuję na rower. Pedałując pod górę ulicą Kapicy pozdrawiam mijany właśnie Kaufland i wszystkich jego wyznawców. Prawoskręt w Aleję Młodych sprawia, że trochę mi lepiej. Tłok napierających na mnie kawałów betonu nieco zelżał, bo po jednej stronie tylko garaże, a szersza jezdnia pozwala wziąć wreszcie głęboki oddech. Jest pusto, jak to w niedzielę. Nie trzeba więc kilka minut czekać przy skręcie w lewo z Alei Młodych na Bohaterów Westerplatte. Pędzę (czyt. jadę 25 km/h). Po wielkim rowerowym poście taka prędkość dodaje skrzydeł. Na światłach jadę prosto, a jakby trochę pod skosem. Prosto w wąską, niepozorną ulicę dowódcy powstańczego Marcina Watoły. Tu znów wchodzę na wyższy poziom radości. Zrobiło się jeszcze ciszej, samochodów brak, udaje mi sie dosłyszeć szum kół i własne myśli. Ulica kończy się przejazdem kolejowym. Ale to nieprawda. Dalej jest pełna kocich łbów droga dojazdowa na ogródki działkowe. Jest coraz przestronniej, wypuszczam więc dwutygodniową frustrację na wolność. Niech trochę pobiega i się zmęczy. Może już nie wróci. Za ogródkami mam już lekkie ciarki. Przestrzeń otwiera się przede mną jakby nigdy nic. Pole, a nad nim tylko masy powietrza. Żadnych konstrukcji betonowych, żadnych asfaltów czy metalowych rusztowań cywilizowanego świata. Tylko zapylona ścieżka wśród kłosów, cicha, przyziemna wrzawa owadów i ja, z mozołem pedałujący ku wzniesieniu, które kiedyś było nasypem kolejowym. Na górze moje płuca rozprężają się do granic możliwości. Oddycham na zapas. Zanim wrócę do betonowej klatki, muszę trochę tego w sobie zachować. Robię zdjęcia. Jadąc tu, pokonałem zaledwie 3,3 km. Wróciłem spokojny i zmęczony, jakbym przejechał 15 razy tyle. Takim dobrym zmęczeniem. Takim, którego szukam.
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |