24/10/2014 4 Comments 3 razy R: Rybnik, Radlin, RydułtowyCo zrobić z wolnym piątkiem, gdy słońce chowa się za chmurami a w pogodzie straszą masami arktycznego powietrza? Siedzieć w domu przy kaloryferze i narzekać? A może wsiąść w busik, pojechać do Rybnika i zwiedzić okoliczne atrakcje? Wraz z towarzyszką Justyną wybraliśmy to drugie rozwiązanie. Spod katowickiego dworca do Rybnika dojeżdżamy w niecałą godzinę. Niebo wygląda groźnie, chmury, stłoczone jedna przy drugiej, twardo bronią dostępu do słońca. Nie zważając na to, naciągając mocniej czapki, ruszamy ustaloną wcześniej trasą. Rybnicki rynek otoczony kordonem kolorowych, odrestaurowanych kamieniczek cieszy oko, mimo to jak zwykle dużo lepiej czuję się zostawiając za sobą śródmieście i wydostając się na ciche, rozległe (choć podmokłe) łąki przy rybnickiej rzece, zwącej się Nacyna. Właściwym celem nie jest bowiem Rybnik, a pobliski Radlin i leżące zaraz za nim Rydułtowy. To tam kryją się nasze dzisiejsze atrakcje. Lubię spacery do miejsc, których nikt nie traktuje jako celów turystycznych. Odkrywanie ciekawostek w okolicach zapomnianych i pomijanych przynosi dwa razy większą przyjemność. A do tego te zdumione spojrzenia okolicznych mieszkańców, gdy rozkładamy wielką mapę GOP-u i debatujemy nad kierunkiem dalszej wędrówki. Bezcenne! Gdzieżby oni tam coś u siebie zwiedzali, mają przecież tysiąc ważniejszych spraw. Nacyna wiedzie nas aż do dzielnicy Zamysłów. Tam przeprawiamy się przez stację kolejową. Jako że Justyna darzy sentymentem zdjęcia przy torach, robimy kilka ujęć. Po chwili z okna budynku wyglądającego na administracyjny wychyla się jakaś kobieta i groźnym tonem pyta nas, po co robimy zdjęcia. Odpowiadamy, że dla siebie, do prywatnego użytku. Wydaje się uspokojona, ale odprowadza nas czujnym wzrokiem. Wrogość wciąż promieniuje z małego okienka. Po paru krokach z dużo mniejszego budyneczku wychodzi do nas kolejna pani i z miłym uśmiechem pyta, czy czegoś szukamy. Mówimy, gdzie chcemy dojść a ona opisuje nam drogę, łącznie ze skrótami i życzy powodzenia. Tak oto obsługa polskiej kolei zaskakuje nas dwoma zupełnie skrajnymi postawami. Kręcąc się nieco w poszukiwaniu właściwej drogi, trafiamy na tablicę z rybnickimi ścieżkami rowerowymi. Przez moment żałuję, że nie mam ze sobą roweru, bo najchętniej przejechałbym je wszystkie, lepiej poznając to miasto, w którym jestem po raz pierwszy. Ale to nie czas ani miejsce, dzisiaj, jak się w końcu dowiaduję od Justyny (do tej pory trasa była dla mnie tajemnicą) interesuje nas stara zabudowa przykopalniana i tężnia solankowa (cokolwiek to jest!) oraz jeszcze coś, co jest niespodzianką na sam koniec trasy. Ruszamy czarnym szlakiem rowerowym na Popielów, licząc na to, że zamiast ulicami, poprowadzi nas on ścieżkami i ścieżynkami pośród pól. Aż tak zielono nie jest, ale idziemy bocznymi drogami, co pozwala cieszyć oko rozległymi przestrzeniami, w spokoju obserwować okoliczne zabudowania i gadać, gadać i gadać. Ktokolwiek uważa, że podczas kilkugodzinnych wycieczek pieszych człowiek strasznie się nudzi, ten chyba nie miał nigdy odpowiedniego kompana do rozmowy. Po niecałej godzinie docieramy do ul. Wodzisławskiej i tabliczki z napisem Radlin. Wtedy to Justyna wyciąga swoje notatki i czyta mi o najbliższym celu, kolonii robotniczej Emma, jednej z perełek śląskiej architektury. Osiedle powstało dla pracowników kopalni Emma, która teraz zwie się Marcel. By promować unikalną zabudowę w Radlinie powstał szlak Emmy i Marcela, wiodący obok najciekawszych obiektów dawnego budownictwa. Słuchając o historii kopalni, dostrzegam zarys jej zabudowań. Szyb Marcel pyszni się przed nami, z każdym krokiem coraz wyraźniej widoczny. Zaprasza nas do wycieczki w czasie. Idąc w jego kierunku bez trudu odnajdujemy osiedle Emma, które jakby nigdy nic rozsiadło się wśród kanciastych, pastelowych wielopiętrowców. Albo raczej to one obsiadły je z każdej strony, swoją nijakością psując spójność architektoniczną i nic sobie z tego nie robiąc. Kolonia Emma wita nas pięknie. Wąskie uliczki oświetla popołudniowe, ciepłe słońce, które właśnie zdecydowało się wyjrzeć zza chmur. Wkraczamy w inny świat, budowany rudą cegłą, przetykaną grubymi drewnianymi belkami, kryty ogniście czerwoną dachówką. Jak się dowiaduję od Justyny, koncepcja architekta nawiązywała do idei domu-ogrodu, gdzie natura rozwija się obok tworów ludzkiej ręki, zdobiąc je i ciesząc oko. Powstałe na przełomie XIX i XX wieku zabudowania koloni Emma pozwalały na życie na całkiem przyzwoitym poziomie. Całe osiedle było zelektryfikowane i skanalizowane a oprócz budynków mieszkalnych dla górników i ich rodzin wybudowano tu duży dom towarowy, kopalnianą gospodę, pralnię, łaźnię, piekarnię, zakład fryzjerski, sklep z zakąskami, trzy domy noclegowe a nawet ludową bibliotekę. Dzisiaj duża część budynków jest odnowiona i przypomina o dawnej świetności „Emmy”. Szkoda, że nie wszystkie, wtedy na pewno osiedle to przyciągało by znacznie więcej miłośników starej, śląskiej architektury. Z kolonii Emma ruszamy w kierunku kolejnego punktu programu. Dwa słowa: Tężnia solankowa. Brzmią niby zwyczajnie, ale w ogóle nie wiem, co się za nimi kryje. Postanawiam po prostu iść i przekonać się na własne oczy. Okazuje się, że to: drewniana budowla pokryta gałązkami tarniny, wokół której podczas obciekania solanki przez elementy gradierni i naturalnego odparowywania powietrze nasyca się aerozolem z solanki bogatym w mikroelementy takie jak jod, brom, wapń, magnez, potas, żelazo czy sód. Tężnie solankowe pierwotnie służyły do zagęszczania solanki w toku produkcji soli konsumpcyjnej i leczniczej, teraz jednak stosuje się je także do różnego typu kuracji Siedzimy więc na ławeczce we wnętrzu świeżo wybudowanej tężni, dajemy odpocząć nogom, pijemy wodę z pobliskiego źródełka i wdychamy mroźne powietrze o lekko słonawym posmaku. Wokół tężni spacerują ludzie w różnym wieku, racząc się powietrzem niczym rarytasem. W ogóle nie spodziewałem się tego typu atrakcji, Radlin pozytywnie mnie zaskakuje. Aż chce się krzyknąć: „Tężnie w każdym śląskim mieście!” Po „Emmie” i tężni czas na ostatni, kluczowy cel na dziś. Przed nami Rydułtowy. Niebo powoli ciemnieje, ale nie przeszkadza nam to w dostrzeżeniu jej zarysu. Hałda Szarlota, bo w jej kierunku zmierzamy, to dominujący element tutejszego krajobrazu, nie sposób jej przeoczyć. Nie bez powodu porównuje się ją ze słynną australijską górą Uluru. Ma taką samą barwę i tak samo majestatycznie króluje nad okolicą. Na szczyt wejść się nie da, bo hołda ma zaskakująco sypką konsystencję. Poza tym jest stromo, buty ślizgają się na żwirowym podłożu a nieciekawie byłoby się stąd sturlać. Szarlota ma 134 metry i jest jedną z najwyższych hałd w Europie. Szarlota tak nas wciąga, że trochę jesteśmy w niedoczasie. Na koniec nasze zmęczone nogi zmuszone są co sił pędzić na pociąg. Dysząc jak lokomotywy, kierowani przez życzliwych mieszkańców, docieramy na czas. Rybnik Niewiadom to stacja widmo. Tak mała, że prawie jej nie ma. Ale jednak jest, bo nagle z ciemności i ciszy wyłania się jasny i gwiżdżący pociąg i nawet zatrzymuje się, gdzie trzeba. Z ulgą wchodzimy w jego ciepłą atmosferę i mościmy się na miękkich siedzeniach. Stukot kół usypia umysł a na policzkach wykwitają rumieńce. Po ponad ośmiu godzinach marszu wśród naszych atrakcji i atakujących zewsząd mas arktycznego powietrza czuję, że mam dosyć. Ale wiem, że za parę dni, gdy znudzi mnie ciepło domowych pieleszy i znużą przewidywalne czynności znów spakuję plecak i gdzieś wyruszę. I znów nie będę żałował.
4 Comments
Ta Justyna
28/10/2014 11:58:32
50 odcieni szarości śląska a każdy pięknieszy! No a oprócz szarości jeszcze milion innych kolorów! No i jak tu sie nie zakochać...
Reply
24/2/2015 01:00:19
Nigdy nie przypuszczałam, że mój Radlin taki piękny dla kogoś może być. Ale mamy tu też parę innych rzeczy do zobaczenia ;)
Reply
Kuba
24/2/2015 02:27:07
W takim razie muszę jeszcze raz pojawić się w Radlinie i jeszcze dokładnie mu się przyjrzeć :-)
Reply
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |