12/7/2023 0 Comments Rowerowe włóczęgi: Wodzisław Śląski - Olza - Gorzyce - Turza Śląska - ZebrzydowicePoczątek dnia dobrze opisują słowa piosenki: "Wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet... ". Jedyne, o co zadbałem, to o kupno biletu. Pakowałem się na szybko i przez to trochę byle jak. Pociąg wybrałem kierując się tym, że był pierwszym, jaki właśnie odjeżdżał. Kierunek - Bohumin. Po drodze - Wodzisław Śląski, który staje się moim dzisiejszym celem, bo... jeszcze tam nie byłem. Jak się okazuje, to całkiem dobry wybór (czy istnieją złe wybory, jeśli celem jest tylko włóczęga rowerowa w nieznanym terenie?). Biegnie tu bowiem ciekawa trasa rowerowa - Szlak Powiatu Wodzisławskiego (trasa nr 316). Znacie? Jeśli nie - zapraszam do lektury. Od razu dodam, że na Pętli się nie skończyło. W drodze powrotnej przez kilkanaście kilometrów gościł mnie słynny już (w rowerowo-blogowych kręgach) "Żelazny Szlak Rowerowy". Dla mnie tutejszy dworzec to miejsce startu - przygody, wycieczki, mile spędzonego wolnego czasu. Tymczasem w 1945 roku to tu właśnie miał swój finał tzw. "Marsz Śmierci" więźniów ewakuowanych z obozu Auschwitz w Oświęcimiu. Tuż spod dworca startuje/kończy się upamiętniający to wydarzenie niebieski pieszy Szlak Ewakuacji Więźniów Oświęcimskich. Swój finał (lub start, w zależności od obranego kierunku) ma tu także znacznie krótszy, żółty pieszy Szlak Jankowicki o długości 18 km. Prowadzi z Jankowic Rybnickich przez Radlin, Grodzisko, Balaton do Wodzisławia Śląskiego. Natomiast rowerowa Pętla Powiatu Wodzisławskiego rozpoczyna się na ul. Bogumińskiej, pod MOSiR-em. Żółta kropka jest, aczkolwiek tabliczka z nazwą szlaku i odległościami pozostaje tajemniczo pusta. Ok. 2 kilometry dalej, przy ul. Starowiejskiej znajduję już całkiem dobre oznakowanie żółtej trasy. Od tego momentu spokojnie można jechać bez mapy, kierując się oznakowaniem w terenie. Podoba mi się to, co dookoła. Pola i lasy. Szeroko. Można głęboko odetchnąć. Żeby nie było nudno, zrywa się dość mocny wiatr. Burza ewidentnie depcze mi po oponach. Choć w przygranicznej wsi Fryderyk węgiel wydobywano tylko kilka lat, pozostała po niej typowa śląska zabudowa - familoki. Kopalnię na rolniczych do tej pory okolicach Gorzyc utworzyło tu Zachodnioczeskie Towarzystwo Akcyjne (jego współwłaścicielem był m.in. hrabia Larisch, do którego należały dobra Gorzyczki). Kopalnię „Friedrich – Schacht” („Szyb Fryderyk”) uruchomiono w roku 1913, a więc w czasie eksplozji przemysłu węglowego na Śląsku. Kopalnia działała tylko 10 lat, ponieważ warunki geologiczne były tu trudne. Dziś o jej istnieniu przypominają ceglane zabudowania kopalniane oraz kolonia domów robotniczych i urzędniczych. W dawnej willi dyrektora kopalni działają teraz szkoła i przedszkole. Za Fryderykiem czeka mnie przyjemny odcinek leśny. Za nim - trochę szerokich panoram, za które trzeba zapłacić cenę, mocniej naciskając na pedały. Jak to mówią, po płaskim pchają nas mięśnie nóg, pod górę - siła woli. W Gorzyczkach do mojej żółtej pętli dołącza 175-kilometrowa Europejska trasa rowerowa R4, biegnąca z Krakowa do Chałupek. Nad tą trasą warto się pochylić - to ciekawy pomysł na spędzenie kilku dni w siodełku. Za Gorzyczkami asfalty znów ustępują miejsca drogom leśnym i polnym. Burza jednak wybrała inne rejony, wiatr rozgonił chmury i wychodzi słońce. W Uchylsku już prawdziwe lato - upał na całego. Przy tutejszej straży pożarnej znajduję idealne miejsce na pierwszą przerwę - ławy, stoliki, mapa i tablica z opisem okolicznych atrakcji. Główne bohaterki regionu to Odra i Olza. Meandry Odry i Trójkąt Trzech Republik wskakują na moją listę miejsc "do odwiedzenia". Olza to tutaj nie tylko rzeka graniczna, ale i wieś, w której już wyraźnie widać, że granica blisko. W centrum wsi mijam średniowieczny krzyż pokutny. Nie występują one często, więc tym bardziej się cieszę. Olziański krzyż w dużo lepszym stanie niż ten, na który wpadłem podczas wycieczki do Łubianek i ten, który znalazłem parę tygodni temu w Bytomiu. We wpisie o Łubiankach znajdziecie więcej informacji o tym, czym były krzyże pokutne i dlaczego je stawiano. Dojeżdżam do żółtej kropki i coś mi tu nie gra. Miałem zrobić 60 km pętli, a tu już koniec? Siadam pod zadaszoną wiatką i wystarcza szybki rzut oka na mapę całego szlaku (chyba powinienem zrobić to wcześniej) żeby zrozumieć, co właśnie zaszło. Okazuje się, że pętla powiatu wodzisławskiego to nie pętla. To zawijas, który właśnie sobie skróciłem, z Uchylska nie kierując się na północ, na Osiny, tylko pojechałem na zachód, od razu do Olzy, końcowego punktu szlaku. Skoro już tu jestem, jadę przywitać się z rzeką Olzą. Zaraz, zaraz... z jaką Olzą, przecież to już Odra, która właśnie tu wpływa z Czech do Polski. Skoro Odra, to i Rowerowy Szlak Odry, który według starego przebiegu startuje na dworcu kolejowym w Olzie. Nowy projekt, czyli Blue Velo, nie jest jeszcze zakończony, ale jestem pewien, że będzie wart przejechania. Ma mieć ok. 750 - 1000 km długości i przebiegać przez pięć województw zachodniej i południowej Polski. "Krótszy brat" Green Velo :-) Ciekaw jestem, jak województwo śląskie zorganizuje tutaj początek Blue Velo. Potencjał jest spory - Odra wpływa do Polski, a Olza wpływa tu do Odry. Jest malowniczo. Śląskie, na co czekamy? (wiem, wiem, na fundusze...). W planach na jutro mam Żelazny Szlak Rowerowy, więc skoro już jestem niedaleko, postanawiam dojechać do Zebrzydowic, tam znaleźć nocleg i zaczekać na Irka, który ma mi jutro towarzyszyć na "Żelaznym". Plan jak zawsze, brzmi świetnie, a realizacja to już swoją drogę. Ale po kolei. Na razie jest super. Wybieram najszybszą drogę - wspinam się na wiadukt i szeroką drogą nr 78 kieruję się na Gorzyce, a potem Turzę Śląską. "Żelazny" znajduje mnie szybciej, niż planowałem. Skoro już koła zaniosły mnie na te równe, dobrze oznaczone ścieżki, postanawiam z nich skorzystać. Ale nie za dużo, żeby sobie nie psuć jutrzejszych zaskoczeń. Jak się okazuje, jestem właśnie na pętli, którą z Irkiem i tak mieliśmy zamiar ominąć, a więc świetnie się składa. No to jadę! Jak jest na szlaku żelaznym? Po przejechaniu kilkunastu kilometrów niezbyt sensowne jest ocenianie szlaku, który ma 54 kilometry. Jednak mnie ten fragment wystarcza, by znów poczuć to, co na Wiślanej Trasie Rowerowej (na odcinkach, gdzie rowerzyści suną wałem). Cóż poradzić, nie czuję porywu przygody na tych rowerowych autostradach, ale może nie na całym żelaznym jest ten równiutki asfalt, z daleka od reszty świata? Myślę, że u naszych południowych sąsiadów na pewno będzie więcej zabawy z poszukiwaniem szlaku... :-) Zjeżdżając i wjeżdżając na żelazny szlak (robię trochę skrótów), docieram w końcu do Zebrzydowic. Docieram po to, by dowiedzieć się, że w okolicy miejsc noclegowych brak, a raczej są zajęte. Jadę więc na dworzec, zerknąć na rozkład PKP. Najbliższy pociąg mam przed 21:00. Jest po 18:00. Przez chwilę rozważam nocleg w budynku dworca, ale nie mam nic, czym mógłbym się przykryć lub na czym mógłbym się położyć. Poza tym tutejszy dworzec to dworzec-widmo. Wystrój przenosi mnie w czasie do klimatu PRL-u. Nieczynne od lat kasy wyglądają, jakby pani zza okienka chwilę temu wstała z krzesła (przewracając je) i poszła do domu. Raczej bym tu nie zasnął. Wybieram powrót pociągiem, choć szkoda mi jutro dojeżdżać w to samo miejsce, skoro już tu jestem (skok w przyszłość: planowana wycieczka nie doszła jednak do skutku). Mam dużo czasu, więc odwiedzam pobliski Lewiatan. Gdy wracam, mój pociąg stoi już na peronie. I to nie byle jaki pociąg, bo w gwiezdnym malowaniu. Sympatyczny maszynista otwiera mi drzwi grubo godzinę przed odjazdem. Gdy pociąg rusza, nadal jestem jedynym pasażerem. Podsumowanie dzisiejszego dnia? Było świetnie. Uwielbiam jeździć przed siebie, gdzie mnie koła poniosą, odkrywać to, czego się nie spodziewam. Przyroda pokazała, co potrafi - był spory wiatr, widmo burzy, potem upał.
Myślę, że przy odpowiednim przygotowaniu można z tych okolic "wycisnąć" dużo więcej - przejechać całą pętlę powiatu wodzisławskiego, a potem nawet jakąś część rowerowego szlaku Odry. Na pewno minąłem sporo widokowych miejsc, zabytkowych zabudowań. Nie dojechałem do Polderu Buków, który na zdjęciach wygląda bardzo zachęcająco. Oznacza to ni mniej ni więcej, że muszę to wrócić. Mam nadzieję, że w miłym towarzystwie :-)
0 Comments
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |