31/8/2022 1 Comment Szlak św. Jakuba na rowerze: Miękinia - Środa Śląska - Leszczyna. Skok w Góry KaczawskieMimo początkowej słabości nasze dziennie przebiegi są coraz dłuższe. Dziś pada rekord. Przejazd drogą św. Jakuba z Miękini przez Środę Śląską i Legnicę kończy się niespodziewanym skokiem na południe, w rejon Gór Kaczawskich. Tu oczy otwierają nam się ze zdumienia. Takich widoków się nie spodziewaliśmy!
1 Comment
Dziś na tapecie: dojazd Blue Velo z Oławy do Wrocławia, po drodze urokliwy kościółek w Trestnie, zwiedzanie wrocławskiego rynku, niekończący się wyjazd z miasta i odpoczynek od cywilizacji w lesie Mokrzańskim i otaczających go polach i wioskach. Przebojem dnia jest nietypowe znalezisko na samym początku trasy, które znacząco poprawia nam morale. Trzymamy się drogi św. Jakuba, to znów z niej odbijamy. Przeplatamy trasy tak, jak nas koła i intuicja niosą, by finalnie wylądować na nocleg w Miękini.
Już szósty rok z rzędu wybieram się na kilka rowerowych dni z pasjonatką tego sposobu włóczęgi – własną mamą. Kontynuujemy drogę św. Jakuba, porzuconą rok temu w Chróścicach podczas 5-dniowej rowerowej eksploracji województwa opolskiego. Tylko pierwszy dzień wycieczki pedałujemy w opolskim, pozostałe cztery spędzamy na Dolnym Śląsku, zaskakującym nas (pozytywnie), na każdym kroku. Po pięciu dniach w siodełku i 320 km docieramy do końca polskiej Via Regia w Zgorzelcu, z głowami w chmurach i siłą w nogach, jakiej się po sobie nie spodziewaliśmy. Jednak gdy startujemy w poniedziałek 29 sierpnia, rzeczywistość wcale nie wygląda tak kolorowo...
Tego dnia mam ochotę na gruszki. Mógłbym ubrać buty, zjechać windą na parter i za pięć minut stanąć przy stoisku z owocami w "Biedronce". Tyle tylko, że dziś szklane drzwi marketu nie uchyliłyby się przede mną, a za nimi czai się mrok. Święto. Co więc można zrobić? Zorganizować gruszki we własnym zakresie i nie, nie chodzi mi tu o włam do osiedlowego warzywniaka. Znam takie miejsce, gdzie gruszki rosną jak malowane, są (chyba) niczyje i w dodatku nikt ich nie zbiera. To Góra Łubianki, jedno z wyższych wzniesień Wyżyny Śląskiej (398 m n.p.m.). Dzieli mnie od niej 20 km, ale czymże są one wobec szczerej, autentycznej ochoty na cieknący po brodzie, gruszkowy nektar?
22 kilometry z buta. Oj, dawno nie przeżyłem takiego wyzwania. Czy bolało? Tak, bolało. Czy było warto? Zdecydowanie. Każda decyzja, której efektem jest czas spędzony wśród natury, jest dla mnie dobra. Jeśli i dla was, zapraszam was do przejścia ze mną trasy z Korwinowa, przez Sokole Góry, brzegiem jeziora Poraj, aż do dworca PKP we wsi Masłońskie.
Nieśmiało planowałem jeden dzień w siodełku, a w drodze jestem już trzeci. Jadę przed siebie, dopóki wystarczy sił. Zadziwiony tym, jak życzliwie traktuje mnie droga, napotkani ludzie, zastanawiam się, co czeka mnie dziś? Poranek niczym nie różni się od deszczowej nocy. Oto i trasa ekstremów, przez totalny żar tropików do siekącego z uporem deszczu. Kolejny raz jednak okazuje się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Po pierwszej nocy w trasie czuję, że coś się przełamało. Ukryty we mnie włóczęga budzi się z długiej drzemki, rozciąga zastane stawy i przeciera powieki ze zdumienia. Znów może robić swoje! Dla mnie to mały cud. Dlaczego? Bo od trzech lat w każdą wycieczkę muszę wkładać dużo więcej samozaparcia niż wcześniej. Mój organizm ustawił sobie bowiem inny priorytet - zmaga się z boreliozą i koinfekcjami. Ukochane włóczęgi siłą rzeczy zeszły na dalszy plan. Choć chęci są we mnie zawsze, nie zawsze towarzyszą im siły. Ale oto jadę, mimo wszystko. Mimo bólu i towarzyszącego mi przez ostatnie kilka miesięcy zwątpienia. Jedziemy z tą boreliozą, moi drodzy. Nie ma, że się nie da!
4/8/2022 0 Comments Wielkopolskie i łódzkie: ziemia daje owoce, ludzie dają nadzieję. Dzień pierwszy
"Porwij się na nieznane". Takie hasło znajduję pod kapslem soku owocowego. Podświadomość komunikuje się z nami różnymi kanałami, więc i tym razem jej ufam. Od jakiegoś czasu mam potrzebę, by odwiedzić kogoś mieszkającego we wsi pod Koninem, dlaczego by więc nie pojechać rowerem? Oprócz tej jednej sprawy reszta jest pustą, niezapisaną kartką. Takie właśnie uwielbiam. Trafia mi się wolny czwartek, więc w środowy wieczór wrzucam do plecaka trochę ciuchów, śpiwór, nieco prowiantu i mapę Wielkopolski. Do portfela wkładam kilka banknotów i kupuję bilet na Intercity do Pleszewa. Nie analizuję zbyt wiele, bo wiem, że umysł jest mistrzem w przekonywaniu, że "się nie da" i "to bez sensu". W czwartek o 6.15 siłuję się już z opornymi drzwiami pociągu, a rower telepie się w wąskim przedsionku. Na pustej kartce pojawiają się pierwsze zdania.
|
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |