Witajcie. Jestem Kuba.
Parę lat temu odkryłem, że wyruszając w nieznane, zmierzam tak naprawdę na spotkanie z samym sobą i prawdą o świecie. Blog powstał, by wspominać te spotkania na stare lata. Uwielbiam się włóczyć bez planu i oczekiwań, bo przygodą może stać się każdy moment, wystarczy tylko odpowiednie nastawienie. Moje motto to słowa Harolda Whitmana: |
Nie pytaj siebie o to, czego potrzebuje świat. Pytaj siebie, co cię ożywia, a potem ruszaj i rób to. Albowiem to, czego potrzebuje świat, to ludzie, którzy stali się żywi.
Najpiękniejsze w tym całym blogowaniu jest to...
... że kilkoro moich czytelników również ruszyło poza schematyczne "nie da się" i zaczęło działać w kierunku spełnienia swojego marzenia o długiej, rowerowej podróży.
Jest mi niezwykle miło, że mogłem dołożyć do tego swoją małą cegiełkę.
Wszystkim wam gratuluję i trzymam kciuki za przełamywanie kolejnych blokad w swojej głowie!
Jest mi niezwykle miło, że mogłem dołożyć do tego swoją małą cegiełkę.
Wszystkim wam gratuluję i trzymam kciuki za przełamywanie kolejnych blokad w swojej głowie!
Długi czas byłem pewien, że jedyną czytelniczką tego bloga będzie moja mama :-)
Wszystko się jednak zmieniło po wpisie o podróży nad morze.
Pierwszy odezwał się Piotr z woj. opolskiego, z którym później przez kilka lat wymieniałem serdeczne i inspirujące do kolejnych podróży e-maile. A wszystko zaczęło się od poniższego komentarza:
Wszystko się jednak zmieniło po wpisie o podróży nad morze.
Pierwszy odezwał się Piotr z woj. opolskiego, z którym później przez kilka lat wymieniałem serdeczne i inspirujące do kolejnych podróży e-maile. A wszystko zaczęło się od poniższego komentarza:
O wyprawach Piotra przeczytacie na jego blogu.
Kolejny komentarz nadszedł z pobliskiej Rudy Śląskiej. Mariusz dojechał rowerem aż na Hel.
Jego relację możecie zobaczyć TUTAJ
Był i przemiły komentarz Joanny z Pszczyny, której dzienne rowerowe przebiegi (powyżej 200 km) wprawiły mnie w zdumienie. Joanno, mam nadzieję, że spełniłaś swoje marzenia i dotarłaś nad Bałtyk!
Słowa Marty ze Śląska sprawiły, że się szeroko uśmiechnąłem. Planując trasę też wiele razy słyszałem, że mój pomysł jest delikatnie mówiąc "naiwny". Tyle tylko, że takie marzenia nie pojawiają się w nas bez powodu. Marto, mam nadzieję, że podjęłaś ryzyko i ruszyłaś przed siebie!
Swoją wyprawą nad morze pochwalił się i Kamil, który ruszył z Opola, wykręcając imponujące 1250 km!
Jest i Grzegorz z Warszawy, z którym naszą rowerową przygodę dopiero planujemy.
Trzymam za to kciuki i oczywiście nie mogę się doczekać :-)