Wychodzi na to, że ot tak, po prostu, bo pasja nie ma terminu ważności. Moja mama rozpoczęła i pokochała rowerowe wyprawy mając 54 lata. Przed swoją pierwszą kilkudniową rowerową włóczęgą nie trenowała w żaden sposób, a potem, napędzana szczerą radością z jazdy, pokonywała ok. 100 km dziennie. Ale skąd właściwie w jej głowie wziął się pomysł, by do sakw wrzucić namiot, wskoczyć na rower i ruszyć w nieznane? Zapraszam do lektury... Takie słowa usłyszałem od mamy po kilku miesiącach jeżdżenia na rowerze miejskim. Ten klasyczny holender miał trzy przerzutki w piaście i ważył naprawdę sporo. Jego konstrukcja wymuszała wyprostowaną, niezbyt efektywną przy dłuższych trasach pozycję. Co gorsza, przy stromych podjazdach mamę bolały kolana, które musiały wykonywać ciężką pracę przy wtaczaniu ciężkiego mieszczucha pod górę. Zaczęła więc wątpić w swoje siły, tłumacząc to tym, że przecież to już "nie ten wiek". Na całe szczęście mama na tyle polubiła rowerowe wycieczki (wówczas jeszcze krótkie, jednodniowe), że postanowiła dać sobie jeszcze jedną szansę. Holender znalazł innego właściciela, a mama wyszukała na allegro Białą Strzałę. Tak nazwała swój nowy rower firmy Kands. Ten prosty w swojej konstrukcji rower nie miał najnowszego modelu przerzutek i czy innych modnych części, ale miał coś znacznie ważniejszego - był dużo lżejszy niż holender i pozwalał na uzyskanie lepszej, bardziej ergonomicznej pozycji. Kolana przestały boleć, a siły wróciły, a tak naprawdę dopiero teraz zostały odblokowane. Pojawiła się też coraz większa radość z jazdy i eksploracji świata wokół, rosnąca z każdym przejechanym kilometrem. W roku 2015 pokonywałem na rowerze coraz dłuższe dystanse i to, co początkowo było nowym hobby, powoli przeradzało się w pasję. Na początku maja rzuciłem się na głęboką wodę - ruszyłem z domu (z Siemianowic Śląskich) i pojechałem nad Bałtyk. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że są osoby, które mają za sobą dużo ambitniejsze podróżnicze projekty, ale dla mnie te 800 km przez całą Polskę stanowiło coś na kształt magicznego portalu, dzięki któremu przeszedłem od stanu umysłu "nie da się, to nie dla mnie" do "wszystko jest możliwe, marzenia są po to, żeby je spełniać". Moi bliscy również żyli tym wydarzeniem. Nigdy wcześniej nikt z naszego otoczenia nie porwał się na tak szalony pomysł. Wydaje mi się, że lekko skruszył on solidną konstrukcję znanej i oswojonej codzienności, nikogo nie pozostawiając obojętnym. Dostawałem mnóstwo pytań o trasę, ekwipunek i ewentualne miejsca noclegowe. Podczas jazdy z zaskoczeniem odbierałem pełne wsparcia SMS-y od osób, których bym nie podejrzewał o zainteresowanie tym pomysłem. Najwierniejszymi kibicami byli: moja druga połówka i moi rodzice. Myślę, że to właśnie podczas tej mojej wielkiej przygody wystąpiły u mojej mamy pierwsze objawy zakażenia klasyczną postacią cyklozy - choroby rowerowych włóczęgów, nie potrafiących żyć bez przygód na dwóch kółkach. Nie zliczę, ile godzin przegadaliśmy w tej trasie - ja pedałowałem, chłonąc poczucie wolności i widoki, a w słuchawkach miałem głos mamy, śledzącej moją trasę na Google Maps. Po powrocie usłyszałem od niej: Nigdy nikomu niczego nie zazdrościłam, ale tej przygody ci zazdroszczę. Dobrze zapamiętałem te słowa. Były ziarenkiem, z którego wykiełkowało coś naprawdę wyjątkowego. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |