Rowerowy sezon 2019 zaczynam w miejscu, co do którego mam duży sentyment. Park Krajobrazowy Lasy nad Górną Liswartą to miejsce mojego pierwszego noclegu w odbytej kilka lat temu trasie ze Śląska nad morze, a potem cel kilku wielu wycieczek ze znajomymi i rodziną, podczas których coraz lepiej poznawaliśmy Liswarciański szlak rowerowy i tę przepiękną okolicę (moje wpisy o tych terenach 1, 2, 3). Za każdym razem na nowo doceniam, jak dobrze jest mieć na wyciągnięcie ręki (czyli godzinną jazdę pociągiem z Chorzowa do Lublińca) takie miejsca, w których w ciągu pierwszych kilkunastu minut mogę zresetować mózg, wypłukując z niego cały szlam, jakim przez ostatnie kilka miesięcy był zamulany przez pobyt w betonowym mieście, smogu, zgiełku i pośpiechu. Hura! Tym razem nie mam ani jednego zdjęcia, bo trasa była pomysłem tak spontanicznym, że na naładowanie i zabranie urządzenia zdatnego do robienia zdjęć zabrakło już czasu. Wziąłem ze sobą za to kompletny brak planu i otwartą głowę. Postanowiłem brać to, co przyniesie mi dzień. Wypatrywać wskazówek co do tego, gdzie mógłbym pojechać i co mógłbym tam robić. Polecam każdemu tego typu spokojną uważność na trasie. Świat komunikuje się z nami naprawdę na różne, czasem bardzo subtelne sposoby, a my nie musimy za każdym razem być organizatorem każdego naszego dnia. Możemy czasem popuścić cugli umysłowi i po prostu dać się prowadzić znakom. U mnie za każdym razem sposób ten działa idealnie ;) Z dworca PKP w Lublińcu jadę w stronę lasu, ufając swojej pamięci ulic i ścieżek, z ciekawością patrząc, gdzie mnie koła poniosą. Niosą mnie przez wieś Szklarnia prosto nad brzeg stawu Brzoza - miejsca cichego i magicznego, a oddalonego zaledwie o 10 km od centrum miasta. Tutaj próbuję okiełznać lekkie wafle, które wiatr podrywa za każdym razem, gdy kładę je na drewnianym stole i gapię się długo na gnaną podmuchami wiatru wodę. Dla tych, którym słowa nie wystarczą, wrzucam zdjęcie stawu Brzoza sprzed kilku lat - myślę, że się nada, bo za wiele się tam nie zmieniło. Oddalając się od stawu myślę sobie, że fajnie jest tak jechać bez planu, ale ja to jednak lubię sobie podążać za jakimś szlakiem. Tak sobie myślę, niewinnie zupełnie, bez żadnych oczekiwań. I w tej samej chwili, gdy przejeżdżam obok leśnej hodowli różanecznika (zaintrygowanym polecam zapoznanie się z historią ciekawej persony, jaką był założyciel hodowli - Ludwik von Ballestrem) widzę co? Uważny czytelnik mojego bloga pewnie się już domyśla, co mnie najbardziej emocjonuje. Szlaki, a ten szlak był dla mnie wyjątkowy bo oczywiście była to muszla św. Jakuba. I to właśnie jest znak, na który czekałem. Wiem już, że kolejne godziny miną mi na tym, co lubię najbardziej - na gonitwie za szlakiem żółtej muszli! Oczywiście muszle widziałem w liswarciańskich lasach już wcześniej, ale dopiero dziś nadarzyła się okazja, żeby za nimi podążyć. Poza tym wcześniej były one tylko niewyraźnymi żółtymi plamami na niebieskim tle, rozmytymi przez rosnącą korę drzewa, na którym je namalowano, a dziś na ich miejscu widnieją nowe, czytelne tabliczki. Niewiele myśląc zawracam moją dwukołową maszynę i jadę we wskazanym przez ramiona muszli kierunku. Jeśli decydujemy się podążać szlakiem św. Jakuba musimy przygotować się na to, że nitka szlaku prowadzić nas będzie od kościoła do kapliczki, od kapliczki do bazyliki, a potem znów do kolejnego kościoła. Pomiędzy nimi jednak szlak oferuje zazwyczaj cudownie odludne i ciche drogi i dróżki, które nie tylko katolikom pomogą w oderwaniu się od ziemskich spraw i podążeniu myślami w nieco inny wymiar... Wracając jednak do dość przewidywalnych punktów na szlaku, nie dziwię się, gdy muszle po paru minutach wyprowadzają mnie z lasu, bym minął drewniany kościół we wsi Pawełki. Budynek ten mijałem nie po raz pierwszy, moje małe archiwum dysponuje więc i jego zdjęciem. Pawełki są granicą okolic Liswarty które znam. Gdybym kierował się na północ, bez problemu potrafiłbym prędzej czy później się odnaleźć - czy to na wiejskiej drodze czy na leśnej ścieżce. Św. Jakub jednak postanawia mnie poprowadzić na zachód, przez wieś Glinica, którą jadę sobie po raz pierwszy. I dobrze, bo zazwyczaj trzymam się tutaj znanych ścieżek, a przecież nigdy nie wiadomo, co kryje się za rogiem. W tym wypadku jest to oczywiście między innymi kościół ;) Ale poza tym dostaję to, co w tych okolicach lubię najbardziej - szerokie panoramy pól, ciche wsie, wąskie drogi, po których jadę sam, luksusowo, jakby właśnie po to powstały. Następną wsią na szlaku jest Lubecko i tutaj robi się ciekawie. Oprócz kolejnego kościoła i kaplicy muszle każą mi skręcić ostro, tuż pod dom św. Fanciszki Ciemienga, zwanej również Francką z Kanusa. Robi się ciekawie. Kolejnym zaskoczeniem jest parking dla rowerów i miejsce odpoczynku dla turystów we wsi Draliny. Stojące obok tablica informacyjna jest dla mnie prawdziwą wylęgarnią pomysłów. Zapisuję na kartce hasła wywoławcze dla kolejnych tras: Lisi Szlak, Mała Panew w Krupskim Młynie, Wielowieś, Szlak Powstań Śląskich... W Lisowicach z kolei staję jak wryty przed opisem Lisowicia Bojani - największego gada ssakokształtnego, który żył tutaj 205-210 mln lat temu. Jego szczątki znaleziono właśnie tutaj, w Lisowicach, a konkretnie na terenie cegielni w Lipiu Śląskim. Znalezisko badali prof. Tomasz Suleja i dr Grzegorz Niedźwiedzki, a dzięki efektom ich pracy świat naukowy przekonał się o tym, że nie tylko dinozaury w tym okresie były tak potężnych gabarytów. Ważąca 9 ton i mierząca 2,5 metra Lisowicia, była zwierzęciem przynależącym raczej do ssaków, z pyskiem i żuchwą pokrytymi rogowym dziobem. Badania polskich uczonych opisał prestiżowy magazyn "Science". Zainteresowani tematem w Lisowicach mogą zajrzeć do muzeum paleontologicznego, które tego dnia było niestety nieczynne. Św. Jakub jak zwykle dba o atrakcje na szlaku. Przejeżdżam jeszcze przez Andrzejów, gdzie na leśnej drodze mile zaskoczony korzystam z kolejnego parkingu dla rowerów i ławeczki ze stolikiem, ale po tej przerwie czuję już, że siły powoli mnie opuszczają. Mimo, że całą zimę dojeżdżałem do pracy rowerem, w tym roku po raz pierwszy jestem w siodełku od 4 godzin bez przerwy. Wiem już, że szlak, którym jadę, to częstochowska droga św. Jakuba, prowadząca z Jasnej Góry do Góry św. Anny, gdzie łączy się z inną odnogą jakubowego szlaku - Via Regia. Wiem też, że z Andrzejowa mam ok. 30 km do Strzelców Opolskich, skąd pewnie miałbym jakiś pociąg powrotny, ale postanawiam kolejny raz zaufać znakom, tym razem tym, który wysyła mój organizm i skręcam w ul. Skłodowskiej-Curie, w stronę dworca w Lublińcu. 100-kilometrową częstochowską drogę św. Jakuba decyduję się pokonać innym razem, za jednym zamachem, wyposażony w aparat fotograficzny. Siedząc w bujającym się z boku na bok, zalanym popołudniowym słońcem wagonie linii Lubliniec-Katowice cieszę się tym 35-kilometrową trasą i letnim dniem w środku zimo-wiosny, który dane mi było spędzić w najlepszy możliwy sposób - na rowerze. Sezon rowerowy 2019 uważam za otwarty!
6 Comments
Curt
22/3/2019 14:28:35
Super :) Pozostaje otwarcie sezonu pieszego. Ja już po. Pozdrowienia z Zabrza. :)
Reply
Kuba
23/3/2019 19:27:20
Pozdrowienia z Siemianowic ;)
Reply
Kuba
23/3/2019 19:26:17
Właściwie to pieszy też już otwarty, ale jeszcze nieopisany ;)
Reply
Curt
24/3/2019 20:22:01
To czekam :)
Reply
Staszek
24/3/2019 19:35:38
Super relacja. Każdą Twoją relację czytam z zapartym tchem, czytam i śledzę przejazdy na mapie. Też zaczęły mnie fascynować drogi św. Jakuba. To niesamowite - znam trochę szlaków w okolicy do nich należących - góra św. Doroty, Rogoźnik, Sączów, radzionków itd. Jeżdzę turystycznie na rowerze po południowych Katowicach, gdzie teraz mieszkam, ale z urodzenia i duszy jestem z Siemianowic - a dokładniej z Michałkowic. Dlatego opisy miejsc w Twoim blogu są mi bardzo bliskie - to po prostu moja młodość. Serdecznie pozdrawiam.
Reply
Bardzo mi miło czytać takie słowa, od razu jeszcze bardziej rośnie we mnie motywacja, żeby jeździć w nowe miejsca i pisać o tym! Jestem w trakcie opisywania odcinka częstochowskiej drogi św. Jakuba od Częstochowy do Pawełek, przejechanego w tę sobotę :) Pozdrawiam!
Reply
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
KategorieWszystkie Droga św. Jakuba Green Velo Inne Łemkowszczyzna Liswarciański Szlak Rowerowy Mikroprzygoda Mikro Przygody Z 5 Latkiem Mikro Przygody Z 5-latkiem Piesze Wyprawy Praktyczne Porady Przemyślenia Rowerowe Wyprawy Szlak Historii Górnictwa Górnośląskiego Szlak Husarii Polskiej Szlak Rowerowy 2Y Katowice Głubczyce Wiślana Trasa Rowerowa |